czwartek, 17 października 2013

Kobiety w biznesie? Czy kobiecym anty-sukcesie?

Przeczytałam dziś arcyciekawy wywiad z Sheryl Sandberg- wiceprezes Facebooka, piątą najbardziej wpływową kobietą na świecie-według zestawienia Forbsa, autorką książki "Włącz się do gry. Kobiety, praca i chęć przywództwa". Kilka inspirujących fragmentów, poddaję Wam pod rozwagę:

"TS:...Jest pani jedną z najbardziej wpływowych kobiet biznesu na świecie. Jak udało się Pani nie popełnić błędów, o których Pani wspomina?
SS: Popełniłam ich wiele, dzięki temu wiem o czym mówię. Na przykład po pierwszym roku na Harvardzie zdobyłam prestiżowe stypendium Forda za wysoką średnią. Razem ze mną to stypendium dostalo jeszcze sześciu kolegów. Każdy z nich nie tylko o tym trąbił na wszystkie strony, ale powoływał się na ten fakt również na zajęciach. I to działało! Ich opinie były bardziej cenione, profesorowie, nie wspominając o studentach, odnosili się do nich z wielkim szacunkiem. Tymczasem ja powiedziałam o moim stypendium tylko jednej osobie, i to prosząc, by zachowała dyskrecję! 

TS: Dlaczego nie chciała się Pani pochwalić?
SS: Bałam się, że etykietka "tej najmądrzejszej", która pomagała funkcjonować moim kolegom, mnie zaszkodzi. Po latach dotarłam do badań, które potwierdziły moją intuicję, że kobiety płacą za sukces utratą akceptacji. Przeprowadzono je w 2003 roku w Columbia Business School. Dwie grupy studentów czytały historię Heidi Roizen, zdolnej bizneswoman. Tyle że w materiałach dla jednej z grup zmieniono Heidi płeć, i nazwano ją Howardem. Studenci mieli opisać, jakie uczucia budzi w nich Heidi-Howard. 
TS: Historia ich karier była przedstawiona identycznie? 
SS: Tak, w każdym szczególe. Ale efekt był taki, że Howard został oceniony pozytywnie jako równy "łebski" gość, który nam imponuje. Niemal wszyscy badani chcieli się z nim zaprzyjaźnić i współpracować. Natomiast Heidi uznana została za, owszem, ambitną, ale również za "niezbyt sympatyczną", "zarozumiałą" i "konfliktową". Większość badanych nie chciała ani z nią pracować, ani jej zatrudnić, ani się z nią przyjaźnić. Czy wobec takich faktów trudno się dziwić, że kobiety rzadko chwalą się sukcesami? Sama potrzebowałam dużo czasu żeby to u siebie zmienić. Proszę sobie wyobrazić, że gdy moje nazwisko pojawiło się w miesięczniku "Forbes" na piątym miejscu listy najbardziej wpływowych kobiet świata, poczułam się tym skrępowana i zażenowana. Dziś trudno mi w to uwierzyć, ale tak było! (...) 

TS: "Gdy przechodziła Pani z Google do Facebooka, lokalna gazeta opublikowała Pani fotografię z pistoletem przystawionym do głowy i podpisem: dwulicowa kłamczucha. 
SS: Pamiętam to. Płakałam dwa dni. Marc uświadomił mi wtedy, że oczekiwanie od wszystkich akceptacji jest nierealistyczne. Kobiety często popełniają ten błąd. Żaden facet na moim miejscu nie przejąłby się takim artykułem, tylko celebrowałby swój awans. Tyle że gdyby jakiś menadżer przeszedł z jednej firmy do innej, odnotowano by to jako kolejny krok w jego karierze. Ale ponieważ taki ruch zrobiła kobieta, pojawiły się oskarżenia o zdradę i nielojalność.(...)

TS: Część kobiet w USA uznała Pani książkę za objawienie, ale było też sporo krytyki. Mówi Pani o godzeniu kariery i macierzyństwa. Nie każdego stać na wysoko wykwalifikowaną opiekunkę, która zadba o wszystko podczas naszej kilkudniowej delegacji. 
SS: Jasne, że można mi zarzucić demagogię. Osiągnęłam sukces finansowy, a ośmielam się mówić kobietom, które z trudem wiążą koniec z końcem, jak mają walczyć o siebie. Ale jeśli nie zaczną walczyć o siebie, jeśli nie nauczą się cenić swoich kompetencji, zawsze będą tymi, które "z trudem wiążą koniec z końcem". Oczywiście wśród ataków pojawiły się też argumenty poniżej pasa. Ktoś napisał np. że "lubię buty Prady", na które zwykłych kobiet nie stać. I to miało dyskredytować tezy mojej książki. A tak naprawdę obrazowało kolejny stereotyp wymierzony w kobiety. Bill Gates nie jest atakowany za to, że jako najbogatszy człowiek świata doradza Afrykańczykom, jak walczyć z ubóstwem, choć sam mieszka w luksusowej rezydencji."

Trzy powyższe fragmenty wywiadu są jedynie namiastką całości, niemniej myślę, że całkiem obrazowo przedstawiają pewien problem, który skoro jest obecny w rozwiniętych, liberalnych Stanach...w naszym wciąż jeszcze starokontynentalnym świecie, musi być obecny w skali makro. Czy to kobiety boją się iść ku górze? Czy Panowie budują szklane sufity? Myślę, że wina leży po środku, choć ze względu na historyczne uwarunkowania i stereotypowe podziały ról społecznych Panowie mają tu dużo większe pole do popisu aby zapierać się rękoma i nogami przed odpuszczeniem prymu przodowników pracy i władzy.
Czytając ten wywiad, z każdym zdaniem odkrywałam z tyłu głowy coraz większe "przytaknięcie" postawionym tezom. Dlaczego? Bo sama tak robię. Mimo tego, że lista moich przedsięwzięć, zajęć, projektów, papierów związanych z edukacją i innych skilli i doświadczeń jest jak na mój wiek na tyle ogromna, że ciężko mi pisać CV żeby wyszło zwięzłe i na temat, cały czas podświadomie udowadniam sobie, że "przecież nic takiego specjalnego nie zrobiłam". Nie przemawiają do mnie argumenty o większości studentów z pustym doświadczeniem. Wierzę tym, którzy zamiast sukcesów wytykali zawsze porażki. W chwilach zwątpienia, myślę o tym czy nie dać sobie spokoju i idąc na łatwiznę nie pokusić się o proste- dostępne dla wszystkich zadania przeciętne. Tak jest, bo kobiet silnych i wybiegających przed szereg boją się Panowie a zawiścią obdarzają Panie. Damsko- damska konkurencja, nawet kiedy jest tylko abstrakcyjnym wrażeniem przypomina wirtualne walki w kisielu. Te same grzechy popełniane przez facetów są często przyjmowane za męski standard, podczas gdy w wykonaniu kobiety urastają do rangi linczu społecznego. Podobno nie żyjemy w czasach patriarchatu ale podskórnie, mamy gdzieś zakorzenione przekonanie o tym, że najlepsze miejsce kobiety jest w domu- pachnącym gnieździe uwitym dla komfortu mężczyzny wracającego z pracy. A co dzieje się kiedy pojawiają się dzieci? Mogę się tylko domyślać, ale z obserwacji wynika, że mało który Pan pogodzi się z tym aby przejąć opiekę po połowie- zamiast poświęcać się karierze na całego.
W trzech słowach- nie jest lekko, drogie Panie. Ale gdzie leży klucz do dalszych zmian? Chyba jednak w naszych głowach. I odłożeniu damsko- damskich mieczy. A może wtedy to my będziemy mogły konkurować tylko z połową populacji? Na przekór przywołanym w wywiadzie "słowom Warrena Buffetta, który powiedział kiedyś, że jedną z przyczyn jego spektakularnego sukcesu jest to, że musiał rywalizować jedynie z połową populacji. Kobiety w ogóle nie stawały na jego drodze."




 * Przytoczone cytaty pochodzą z: Twój Styl, Numer 11(280) Listopad 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty? Co o tym myślisz?