czwartek, 15 sierpnia 2013

Krok w kierunku świata zwanego DOROSŁOŚCIĄ.

Ostatnio dzieje się tyle, że nie nadążam z pisaniem. Myślę, wymyślam, robię, a kiedy chcę coś napisać, myślenie jest już tak przemyślane, że nie starcza pamięci na wenę.
Przygotowuję się do wstąpienia w zupełnie nowy etap swojego życia. I nieubłaganie czuję, że żarty się kończą. W poniedziałek, składając własnoręczny podpis na cyrografie zwanym umową najmu, zakończyłam czasy beztroskiego zarabiania na własne przyjemności. Bo niezależnie czy mieszkałam sama czy z rodzicami, trzeba powiedzieć sobie jasno, że siatka asekuracyjna wisiała zawsze dwa metry pod stopami. Teraz siatka oddali się o 200 km a w razie kaprysu, uciekać będzie można co najwyżej 13 minut w stronę morza. Zabawne, że to nie zarządzanie 300 osobową organizacją, nie studia, nie pierwsza wyprowadzka z domu i nie żadne inne wrażenia, których mam w pamięci całą masę wywołały taką świadomość jak zwykła umowa najmu z pakietem wielkich nadziei w komplecie.

środa, 7 sierpnia 2013

Śliskim wierszykiem o śliskim zjawisku słów kilka:

Trudy i poty wylewa nie jeden
By komplementem się wbić pod sam Eden. 
Nie myśli- główkuje
Wciąż skomle i szlocha
By nie usłyszeć przypadkiem "wynocha"

wtorek, 6 sierpnia 2013

Warto próbować!

Od kilku dni, czas przed komputerem spędzam na pracy- żmudnym uzupełnianiu tekstów na stronie, pisaniu ofert, odświeżaniu szablonów. Po to żeby zdążyć z czasem i przygotowaniem do wrześniowej rewolucji, na której opis jeszcze przyjdzie czas. 
Dziś po 8 godzinach przed monitorem, potwierdziłam i stanowczo orzekłam, że nie nadaję się do detali technicznych. Nie wyobrażam sobie zamknięcia na 8 godzin w biurowym pokoju i wykonywania powtarzalnych czynności. Potrzebuję zmienności bo inaczej zaczynam wariować. 

czwartek, 1 sierpnia 2013

Popkultura wolności (?)

Słowo 'wolność'? Chwilę po pierwszym skojarzeniu związanym z decydowaniem o sobie i robieniem tego co się chce, jest ono wypychane przez nadciągające z drugiej części głowy patetyczne wizje powstańcze mieszane z opowieściami o czasach wojny, komunizmu i wszystkich nieszczęść, które mimo upływu czasu i tego, że najmłodsze pokolenie 'dorosłych' nie ma z nim związanych ŻADNYCH doświadczeń, żyją w narodzie do dziś. Nie ma dnia żeby wśród internetowych postów nie zobaczyć wpisów głoszących hasła w stylu "żyj swoim życiem, jestem jaki jestem i nic Ci do tego, miej odwagę czerpać z życia to co najlepsze, żałujesz jeśli nie spróbujesz...bądź sobą i bądź wolny". Sama jestem wielką fanką tego typu idei i mniej się boję wariatów, którzy rzeczywiście wprowadzają je w życie niż tych, którym nigdy nic 'nie wypada'. Jednak wraz z rosnącą popularnością wygłaszanych haseł, zauważam paradoks, który sprawia, ze stają się niekiedy bezsensem i czczym bełkotem.