niedziela, 22 grudnia 2013

Od "Grzeczne dziewczynki nie kręcą interesem" wszystko się zaczęło

Książka "Grzeczne dziewczynki nie kręcą interesem" Caitlin Friedman i Kimberly Yorio była pierwszą biznesową pozycją, która wpadła mi w ręce. Przypominając sobie momenty, w których ją czytałam, widzę (bo jestem wzrokowcem i w głowie odszukuję w pierwszej kolejności obrazy), że miałam wtedy jeszcze długie czarne włosy po moim przedstudniówkowym farbowaniu. Idąc dalej tą drogą dedukcji, doszłam do tego, że był 2009 rok a ja jako święcie przekonana o słuszności swoich wszelkich kaprysów 19-latka właśnie wydawałam wszystkie zaoszczędzone podczas pracy w poprzedniej firmie pieniądze aby z szerokim uśmiechem wkroczyć do grona przedsiębiorców.

piątek, 13 grudnia 2013

Jeden raz o tej gorszej stronie

Po raz pierwszy w życiu mam pelne przekonanie, że wiem, w którą stronę chcę iść. Że coraz mniej się robi przypadków a coraz bardziej droga zaczyna kierować w jedną stronę. Duże ambicje nie mają zbyt wielu zwolenników. Od dłuższego czasu czuję, że idę po tej drodze sama. Że osoby, które powinny trzymać kciuki najmocniej, tak szczerze odetchnęły by z ulgą gdyby przez przypadek mi się nie udało.

poniedziałek, 9 grudnia 2013

grudzień- miesiąc na szóstkę z plusem!

Uwielbiam grudzień! Po podłym listopadzie, pierwszy dzień grudnia jest wybawieniem w moim kalendarzu- co brzmi śmiesznie, biorąc pod uwagę nawał grudniowej pracy.
Dlaczego tak się dzieje i co takiego jest w tym grudniu?
Po pierwsze: W grudniu zdecydowanie nie cierpię na nadmiar wolnego czasu i odpoczynku. Z natury, jestem organizmem, który męczy się bardziej nie wiedząc co ma ze sobą zrobić niż robiąc zbyt wiele rzeczy w zbyt szybkim tempie. Uwielbiam grudniowy harmider. Uwielbiam dziesiątki rzeczy, które trzeba podopinać zanim się o nich zapomni. Uwielbiam to produktywne zmęczenie. I uwielbiam profity, które przychodzą po grudniowym nawale pracy razem z nadwyżką gotówki.
Po drugie: Łowię świąteczne ozdoby. Jestem absolutną fanką świątecznego klimatu na ulicach. Uwielbiam światełka, które ozdabiają latarnie i choinki, które zdobią centra miast. Zwracam uwagę na wystawy w firmach, galeriach handlowych, na sklepowych witrynach. Łapię magię tego świetlistego wystroju, dzięki któremu atmosferyczne zimno robi się nieco cieplejsze.

wtorek, 3 grudnia 2013

Przedświąteczna walka ze złymi nawykami- START

 Nieśmiało rozpoczynam swoje przygody z blogowaniem w wersji video, z której filmiki możecie znaleźć w trzeciej zakładce "videote-Ka".

Wczoraj, zupełnie spontanicznie, narodził się pomysł przedświątecznej walki ze złymi nawykami. Ja biorę na tapetę przeklinanie a za każde 'wymsknięcie' wykładam 10zł z portfela. W Wigilię podsumujemy i zobaczymy co się z ta kasą stanie....Dlaczego przeklinanie? Skąd się to wzięło i jak wygląda walka ze zmianą nawyków? Tego można dowiedzieć się w filmiku! Zapraszam do dołączania się do zakładów z samym sobą! Do Świąt będziemy się wspierać, motywować i wspólnie postanowimy jak pozbędziemy się pieniędzy uzbieranych w "karnych skarbonkach".
Czekamy na wieści od wszystkich, którzy odważą się spróbować! :) 

czwartek, 28 listopada 2013

Gaszenie pożarów- czyli o relacjach z klinetami w dobie Internetu

W dobie Internetu każdy sprzedający, choćby miał najlepsze intencje i pilnował swojego interesu z najwyższą starannością, codziennie narażony jest na bombę atomową wybuchającą w głośniku telefonu lub na ekranie swojego komputera. Klient, jak każdy człowiek, może się trafić różny. Jednym odpowiadają nasze standardy i jakość, inni choćby dostali bonusy i ponadprzeciętne starania, będą niezadowoleni dla zasady. I OK. Ryzyko wpisane w biznes. Sprzedający jest też kupującym i proces ten powinien rozumieć z punktu widzenia obu stron. Na zjawisku się jednak nie kończy. Internet zapewnia tę dogodność, że każdy niezadowolony klient, bez względu na to czy ma podstawę w faktach czy jego reakcje są oparte bardziej na emocjach wspierających drobne przekłamania, ma w ręku broń o zasięgu globalnym. A Klient zawsze ma rację. Zwłaszcza kiedy nie chcemy żeby bomba ta wybuchła na ekranach setek komputerów, po której skutki pożaru będziemy musieli sprzątać długimi godzinami a i tak pozostaną na naszej drodze zgliszcza.

poniedziałek, 25 listopada 2013

DZIĘKI!

Dziś będzie krótko ale zwięźle i ważnie. W ostatnich tygodniach docierają do mnie stale sygnały, że to co piszę, pokazuję, nagrywam i robię daje komuś inspirację. Tych 'ktosi' robi się więcej niż jeden i jest to powalające! Nigdy nie myślałam, że mnogość rzeczy, których się podejmuję jest czymś specjalnym. Owszem, dziwiłam się, że inni tak nie robią, jednak jako że jedno po drugim przychodziło do mojego życia po kolei, było to dla mnie najbardziej naturalną normalnością. Tym bardziej teraz, kiedy słyszę, że są osoby, które zainspirowane moimi internetowymi wnioskami na temat kobiet w biznesie kupują książki, jestem zdumiona.

wtorek, 19 listopada 2013

Przyczyny furii dnia codziennego


Przez cały okres dotychczasowego studiowania, tylko raz zdarzyło mi się powołać na pracę czy inne podejmowane działania, w sytuacji kiedy mnie nie było, nie przygotowałam czegoś, nie dosłałam, nie zdążyłam itd. RAZ. W ostatnim dniu składania prac licencjackich do dziekanatu. Gdy w całym zamieszaniu związanym z ostatnimi poprawkami, zadzwoniła do mnie klientka potwierdzić, że widzimy się za 2 godziny na krótkiej imprezie. Był to też jedyny raz kiedy nie ogarnęłam terminów. Po szybkiej organizacji tematu, która zmusiła mnie do opuszczenia uczelni, wróciłam na 1,5 godziny przed zamknięciem dziekanatu, pod drzwi swojej promotorki z rękoma wysmarowanymi farbkami do twarzy i drukarką pod pachą- na wypadek konieczności dodrukowania ostatnich poprawek. Był to JEDYNY raz kiedy tłumaczyłam się, że czegoś nie ogarnęłam bo coś innego było ważniejsze. I nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego większość naszego pokolenia potrafi znaleźć dziesiątki wymówek żeby usprawiedliwić to czego nie zrobili. Druga część zdania zaczynającego się od "bardzo przepraszam, że nie dostarczyłem/zrobiłem/przesłałem/itp. ale miałem.....", bez względu na to czy jest prawdą czy mniej lub bardziej bezczelną ściemą brzmi zawsze idiotycznie. Kiedy jest kłamstwem wychodzi żenująco. A żenadę czuje się niezależnie od tego czy jest wypowiedziana czy przesłana mailem.BRAWO MŁODZI DOROŚLI!

niedziela, 17 listopada 2013

Jesienne aktywności

Dwa tygodnie obwieściłam marzenie o wejściu na Triglav, które tym samym zamieniło się w cel z wyraźnym planem. Obwieszczając je publicznie zamieniłam plan ten w zobowiązanie, z którego od czasu do czasu miałam się wyspowiadać. Po dwóch tygodniach informuję, że nie zapomniałam o opisanym marzeniu i to co w tym tygodniu zbliżyło mnie do jego realizacji to odklejenie pośladków od kanapy i samochodowego fotela. Skoro rolkowy sezon już się kończy a bieganie, mimo, że kilka razy próbowałam, nigdy mnie do siebie nie przekonało, postanowiłam chodzić. A na dni, w których dłuższe spacery nie wchodzą w grę, przywiozłam stepmatę, na której skakanie przez kilkadziesiąt minut działa jak aerobik i potrafi nieźle wypocić. Zasadniczo, to o co mi obecnie chodzi to ruch dla podtrzymania kondycji a nie zrzucania kilogramów więc te dwie formy na jesienne i zimowe wieczory myślę, że będą ok aby przetrwać do wiosny i znów gromadzić na koncie rolkowe długie dystanse.
Tyle słowem wstępu i coby było jeszcze bardziej kolorowo...zapraszam do obejrzenia nagrania z dzisiejszego spaceru :) Moje pierwsze i (kto wie?) może nie ostatnie kroki w Videoblogowaniu :)

czwartek, 14 listopada 2013

Co bym zrobiła gdybym się nie bała?

Niecały miesiąc temu pisałam o nowo nabytej książce Sheryl Sandberg- Lean In, którą wspominałam w ostatnim miesiącu na każdym kroku i która spowodowała u mnie całą lawinę przemyśleń, poszukiwań w innych źródłach, znajdowania odpowiedzi na pytania i wchodzenia na nowe poziomy świadomości dotyczące tego co sprawia, że kobiety nie mają równego startu a kiedy już wystartują ciągle muszą udowadniać sobie i innym, że są na właściwym miejscu i we właściwej porze. Wcześniej wielu przyczyn podobnego poczucia szukałam głównie w sobie samej. A im głębiej kopałam, im dłużej nie mogłam znaleźć jednoznacznej odpowiedzi tym mniej pewnie się czułam.
Przez ostatni miesiąc nie tylko przyjęłam do wiadomości ale też zrozumiałam, że wiele naszych babskich niepewności związanych jest z przez wieki funkcjonującym schematem: mężczyzna- przywódca, kobieta- troskliwa opiekunka. I choć wydaje nam się, że schemat ten nie jest już aktualny, mylimy się.

niedziela, 3 listopada 2013

Marzenia-Plany-Cele: Wejście na Triglav!

Marzenia przeanalizowane pod kątem 'co, jak i kiedy zrobić' stają się planami. Plany wypowiedziane na głos stają się celami. Wypowiedziane cele, o których od czasu do czasu przypominają bliscy stają się obietnicą i zobowiązaniem. W związku z tym, że bardzo chciałabym zrealizować marzenie, które krąży mi po głowie od kilku miesięcy, odkładam kolejne jesienne rozkminy na bok i dzielę się z Wami tą nowiną, czyniąc pierwszy krok ku jego spełnieniu!
Otóż marzy mi się Triglav. Najwyższy szczyt Alp Julijskich położony na Słowenii, odznaczający swoją obecność na fladze i w herbie tego kraju. Nazwa góry wywodzi się z legendy o Trojanie- pogańskim bóstwie wody, ziemi i podziemi, który według wierzeń miał swoją siedzibę na szczycie góry. Nie ma ona nic wspólnego z "Trójgłowym" szczytem o trzech wierzchołkach. Szczyt jest jeden, położony 2864 m n.p.m. i tam właśnie chcę się dostać na własnych nogach.

sobota, 2 listopada 2013

O co chodzi z tym Halloween?

Genezy Halloween poszukuje się w celtyckim obrządku Samhain. Ponad dwa tysiące lat temu na terenach Wielkiej Brytanii i Francji na przełomie października i listopada żegnano lato, witano zimę oraz obchodzono święto zmarłych. Celtyccy kapłani wierzyli, że tego dnia zaciera się granica między światem ludzi żyjących a światem duchów. Duchy przodków czczono, złe duchy odstraszano- w czym pomóc miały czarne stroje, maski oraz rzepy ponacinane na podobieństwo demonów. Palono liczne ogniska wokół których odbywały się tańce. Poświęcano bogowi resztki plonów, zwierzęta i ludzi. Czarownice przepowiadały przyszłość.
Zwyczaj zaczął zanikać dopiero w połowie IX wieku, gdy chrześcijańskie święto Wszystkich Świętych zostało przeniesione z maja na 1 listopada i wraz z upowszechnieniem zwyczaju przez kościół rzymskokatolicki, zdominowało ono Europę. 
Do Ameryki, tradycję Halloween sprowadzili Irlandzcy imigranci. Nowa nazwa przyjęła się od skróconego 'All Hallows'Eve"  czyli wigilii Wszystkich Świętych. Pierwsza parada z okazji Halloween odbyła się 31 października 1920 roku w mieście Anoka (stan Minnesota)- światowej stolicy Halloween. W drugiej połowie XX wieku święto powróciło do Europy.

niedziela, 27 października 2013

Rusz się zamiast spędzać życie na nic_nie_robieniu!

Podziwianie cudzych działań bez podejmowania własnych wyzwań jest jak rozplaszczanie nosa na szybie autobusu. Lub jak lizanie cukierka przez błyszczący papierek- jeśli ktoś woli metafory na słodko. 
Może przez to, że zawsze bardziej interesowały mnie moje projekty niż cudze zajawki, nie zdawałam sobie chyba do końca sprawy jak rozległym i głęboko zakorzenionym zjawiskiem jest NIC_NIE_ROBIENIE. Może słyszałam ale nie zwracałam uwagi na to jak ogromne tłumy młodych ludzi nie stawia sobie żadnych wyzwań. Jak pokolenie podobno nowoczesne spędza czas na chodzeniu do szkoły i......chodzeniu do szkoły. Może nie wypada mi już tak mówić o akademickich realiach ale powiedzmy sobie szczerze, z wyjątkiem na prawdę pojedynczych kierunków, studia nie są na tyle męczącym i absorbującym zajęciem żeby ktokolwiek mógł się czuć przemęczony i w pełni usatysfakcjonowany swoimi naukowymi sukcesami.

sobota, 26 października 2013

Na edukacyjnej ścieżce z idiotycznymi przekonaniami pod pachą

Nie wspominałam jeszcze o moich pierwszych wrażeniach związanych z kolejnymi schodami edukacyjnej ścieżki, na którą wkroczyłam. Pierwsze koty za płoty, dziś kolejne doświadczenia i jestem coraz bardziej przerażona. Odespałam już przerażenie związane z koniecznością pisania i wydawania artykułów i publikacji zwartych, o których stronie technicznej nie mam oczywiście zielonego pojęcia. Oswoiłam się również z wizją egzaminu ustnego z teorii ekonomi, prowadzonego przez szereg najwyższych profesorów, przyjmując do wiadomości, że poziom mikroekonomii, który pamiętałam z licencjatu był w porównaniu z tempem obecnych wykładów na prawdę bardzo MIKRO. Myślałam "OK- już gorzej być nie może". Dziś wiem, że jest inaczej.

środa, 23 października 2013

Czego chce Gdańsk?

Jak zapowiadałam wcześniej, w poniedziałek znalazłam się na spotkaniu konsultacyjnym organizowanym w ramach budowy Strategii Rozwoju Gdańska 2030 Plus, kierowanym do studentów. Sama nie mam co prawda zbyt wielu przemyśleń dotyczących tego jak żyje się w Gdańsku, co poprawić a co zmienić. Zważywszy na to, że mieszkam nie w Gdańsku a w Gdyni, nie od zawsze a tak na dobrą sprawę dopiero od trochę ponad miesiąca, jest to chyba dość oczywiste. Niemniej, jako że wpadło mi takie spotkanie w oko, a swoje naukowe ścieżki zdecydowałam skierować na strategie marketingowe w promocji regionów, odwiedziłam dyskusję jako ciekawostkę naukowo-badawczą. Od początku spodziewałam się, że połowa studentów uczestniczących w spotkaniu będzie spędem z przymusu przygonionym w ramach zajęć- co uważam za totalnie bezsensowne marnowanie czasu na dojazd i krępowanie innych, którzy przyszli z ciekawością i chcieliby się wypowiedzieć. Mimo to, na sali znalazło się kilka osób, głownie studentów Politechniki, którzy mówili całkiem sensownie i do rzeczy.
Czego więc chcą studiujący Gdańszczanie- przyszłość tego miasta w 2030 roku?

niedziela, 20 października 2013

Rytmy niedzielnej ciszy

Mimo pobudki przed 7, niedziela jest tak leniwa, że aż miło. W związku z tym, że dzień spędziłam na nicnierobieniu jutro będę miała nieco przerąbane ale...czasem dobrze odpuścić i poddać się rytmom niedzielnej ciszy. Zwłaszcza kiedy za oknem szaro-buro i deszczowo.

Herbata w przecudnym kubasie w kubraczku ze Składu Sztuki Użytecznej / (profil na FB), którego stałam się właścicielką przy okazji wczorajszych odwiedzin na wystawie rękodzieła w Liceum Plastycznym, 4 odcinki Chirurgów, frytki z pieczoną piersią w serze, świeczki, Domowe Melodie i czekanie.....MADE MY DAY!

sobota, 19 października 2013

Wywiad na niedzielę- Katarzyna Nosowska

 Może nie będzie to nadzwyczaj odkrywcze ani unikatowe znalezisko, ale jest pewien wywiad, którego słucham już nie pierwszy raz i kolejny raz chłonę jego treści. Kobieta, która jest obecna w moim życiu od wczesnych lat nastu. Na pewno kropla w morzu wrażliwości, pomieszania i nadmiernej aktywności myślowej. Osoba, której koncerty mnie zachwycają. Piosenki kuszą- jeśli nie od razu to po pewnym czasie i być morze dojrzeniu do nich. Towarzyszka nie jednej podróży. Świadkowa miłosnych wzlotów i upadków. Przyjaciółka w niejednym smutku. Ostoja pewności. Jednym słowem- moja GURU ze świata muzyki i treści.
Dla tych, którzy szukają rozwiązania na 44 wolne minuty, polecam wywiad warty posłuchania!

czwartek, 17 października 2013

Kobiety w biznesie? Czy kobiecym anty-sukcesie?

Przeczytałam dziś arcyciekawy wywiad z Sheryl Sandberg- wiceprezes Facebooka, piątą najbardziej wpływową kobietą na świecie-według zestawienia Forbsa, autorką książki "Włącz się do gry. Kobiety, praca i chęć przywództwa". Kilka inspirujących fragmentów, poddaję Wam pod rozwagę:

"TS:...Jest pani jedną z najbardziej wpływowych kobiet biznesu na świecie. Jak udało się Pani nie popełnić błędów, o których Pani wspomina?
SS: Popełniłam ich wiele, dzięki temu wiem o czym mówię. Na przykład po pierwszym roku na Harvardzie zdobyłam prestiżowe stypendium Forda za wysoką średnią. Razem ze mną to stypendium dostalo jeszcze sześciu kolegów. Każdy z nich nie tylko o tym trąbił na wszystkie strony, ale powoływał się na ten fakt również na zajęciach. I to działało! Ich opinie były bardziej cenione, profesorowie, nie wspominając o studentach, odnosili się do nich z wielkim szacunkiem. Tymczasem ja powiedziałam o moim stypendium tylko jednej osobie, i to prosząc, by zachowała dyskrecję! 

wtorek, 15 października 2013

Dobry-Dzień!

Czy dni idealne się zdarzają?

Rzadko tak bywa, że kiedy dzieje się coś super, dzielimy się tym ze wszystkimi dookoła. Taka to jesienna mentalność. Marudzić mogą wszyscy, z sukcesem lepiej się nie wychylać bo można dostać po uszach! Wyrzućcie dziś te "życzliwe" uprzedzenia gdzieś za szafę i...posłuchajcie o moim wczorajszym dniu, który był przepisem na zdecydowane NAJ.

sobota, 12 października 2013

Za dużo myślenia w myśleniu, czyli spsób na bezmyślność

Za dużo myślenia w myśleniu nazbierał się na tym blogu. Tak dużo, że aż samej ciężko mi udźwignąć ciężar tych wwiercających się w wątki filozoficznych rozkminek. Taka pora roku. Lato przemija a włączają się melancholie. Taka domena zmian, że zanim przywyknie się do nowej stabilności, przerabia się w głowie wszystkie nadchodzące scenariusze i problemy świata. Taki efekt dwutygodniowych chorób, kolorowych tabletek i uwięzienia w czterech ścianach, bez nadmiaru tlenu. W końcu, taka domena mojej natury, nad aktywnej głowy, którą trzeba pilnować żeby nie galopowała zbyt głęboko i daleko szukając piątego dna  tam gdzie go nie ma. A nie miało być o tym.Tym bardziej, że wystarczy się dobrze wyspać i odpuścić sobie drążenie żeby świat wydał się bardziej znośny.

sobota, 5 października 2013

Imitacja dorosłości? Czy już jej czas?

Kiedy jesteśmy dziećmi, bawimy się w dorosłych. W nauczycielkę, dom, strażaków, żołnierzy i innych, których obserwujemy głową zadartą do góry, zakotwiczając w podświadomości, że ten wyższy, na którego patrzymy- najczęściej rodzic- jest dorosły i ostatecznie to on zawsze ma rację.
Kiedy dorastamy poznajemy realia kolegów i koleżanek, żeby mając lat naście samemu zacząć kreślić wartości świata wchodząc w to co uważamy za słuszne na 100% albo...wcale. Wszystko wydaje się ogromną sprawą, uczucia jedyną prawdą, porażki wielką klęską. Ten czas wspominam jako najszczerszą eksplorację świata, prawdę absolutną z jednoczesnym zabezpieczeniem beztroską trampoliną, która odbija nas argumentem "przecież jestem nastolatkiem" w razie kiedy coś po prostu pójdzie źle. Później, przychodzi data, w której podobno zaczynamy być dorośli. Mamy dowód osobisty, możemy pójść legalnie do baru czy sklepu monopolowego. Palić papierosy, zrobić prawo jazdy. I na tym nasza dorosłość się kończy. Na wyobrażeniu, że jesteśmy dorośli. Dlaczego? Rozkładając ten temat na czynniki pierwsze, wniosków nasuwa się kilka.

sobota, 21 września 2013

Nie może obyć się bez strachu tam gdzie chodzi o rzeczy ważne

"Odwaga nie oznacza braku strachu, ale raczej postanowienie, że coś jest ważniejsze niż strach"
A.Redmoon

Nic ważnego nie odbywa się bez stresu. Tego uczucia, które mimo wiedzy, że prawdopodobieństwo, iż coś pójdzie źle jest małe, powoduje skurcze w żołądku. Jeśli dokonując zmian czy dużych kroków nie czujemy nawet odrobiny strachu, znaczyć to może dwie rzeczy: albo jesteśmy mistrzami w przechytrzaniu swojego organizmu albo...to co ma się właśnie wydarzyć nie jest aż takie ważne.
Panikarą nie jestem. Wręcz przeciwnie. W sytuacjach awaryjnych, pierwszym odruchem organizmu jest zimna krew i "załatwianie sytuacji", a dopiero później, gdy adrenalina opada, pojawiają się rumieńce i wszystkie po-stresowe objawy. To pole, na którym poznałam siebie i wiem czego mogę się spodziewać. W sytuacjach ekstremalnych, jak konieczność wygramolenia taty z wypadniętym barkiem ze szczytu góry czy w wypadku samochodu, który prowadziłam całkiem niedawno- pierwsze odruchy "wzmożonej koncentracji" przetestowały się aż nadto. Ten spokój "po fakcie" odziedziczyłam po tacie jako jedną z cech, z których cieszę się niezmiernie i pielęgnuję z uwielbieniem. Stres, choć wcale nie taki ogromny jak zdarza się nieraz obserwować, pojawia się u mnie w sytuacjach, które z założenia są ważne i na których mi zależy. Budzę się wtedy co godzinę w nocy i wypatruje poranka żeby to co ma się odbyć już było z głowy. I nic nie daje świadomość, że jest się przygotowanym, że potrafię improwizować, że kiedy trzeba odwrócę kota w pytaniu ogonem i opowiem naokoło, że z racjonalnego punktu widzenia nie ma się czego bać. Skoro więc jedynym objawem jest moja lekka nadwrażliwość i skurcz żołądka, może lepiej byłoby to nazwać tremą a nie stresem, który potocznie kojarzy się z napaścią negatywnych objawów.

czwartek, 19 września 2013

Uzależnieni od zmian

Po dłuższej przerwie, spowodowanej długa listą zmian, nowości i zamieszania, nadszedł w końcu czas żeby napisać o tychże zmianach nieco dłużej.
Ten blog z założenia nie miał być wylewnią smutków, żali i marudzeń w stylu "jest mi tak źle a znów spadł dziś deszcz. A na dodatek nie cierpię jesieni". Nie miał być. Więc nie będzie. I dlatego piszę wtedy, gdy moje przemyślenia zataczają szersze granice mogąc się komukolwiek do czegokolwiek przydać, chociażby w kontekście przemyśleń własnych.
Przeglądając wszystko co wydarzyło się w ciągu ostatniego miesiąca, odnosząc to do schematu, który generalnie dominował i pewnie podświadomie dominuje w moim sposobie działania, olśniło mnie stwierdzenie, że z dużym prawdopodobieństwem, jestem już nie tylko przyzwyczajona do zmian wszelakich ale z dużym znakiem zapytania zastanawiam się czy nie można nazwać tego uzależnieniem od zmian. Idąc dalej, śmiem postawić tezę, że nawet jeśli nie jest to cecha całego pokolenia ludzi od 25 lat w dół, to na pewno sporej jego części.

czwartek, 15 sierpnia 2013

Krok w kierunku świata zwanego DOROSŁOŚCIĄ.

Ostatnio dzieje się tyle, że nie nadążam z pisaniem. Myślę, wymyślam, robię, a kiedy chcę coś napisać, myślenie jest już tak przemyślane, że nie starcza pamięci na wenę.
Przygotowuję się do wstąpienia w zupełnie nowy etap swojego życia. I nieubłaganie czuję, że żarty się kończą. W poniedziałek, składając własnoręczny podpis na cyrografie zwanym umową najmu, zakończyłam czasy beztroskiego zarabiania na własne przyjemności. Bo niezależnie czy mieszkałam sama czy z rodzicami, trzeba powiedzieć sobie jasno, że siatka asekuracyjna wisiała zawsze dwa metry pod stopami. Teraz siatka oddali się o 200 km a w razie kaprysu, uciekać będzie można co najwyżej 13 minut w stronę morza. Zabawne, że to nie zarządzanie 300 osobową organizacją, nie studia, nie pierwsza wyprowadzka z domu i nie żadne inne wrażenia, których mam w pamięci całą masę wywołały taką świadomość jak zwykła umowa najmu z pakietem wielkich nadziei w komplecie.

środa, 7 sierpnia 2013

Śliskim wierszykiem o śliskim zjawisku słów kilka:

Trudy i poty wylewa nie jeden
By komplementem się wbić pod sam Eden. 
Nie myśli- główkuje
Wciąż skomle i szlocha
By nie usłyszeć przypadkiem "wynocha"

wtorek, 6 sierpnia 2013

Warto próbować!

Od kilku dni, czas przed komputerem spędzam na pracy- żmudnym uzupełnianiu tekstów na stronie, pisaniu ofert, odświeżaniu szablonów. Po to żeby zdążyć z czasem i przygotowaniem do wrześniowej rewolucji, na której opis jeszcze przyjdzie czas. 
Dziś po 8 godzinach przed monitorem, potwierdziłam i stanowczo orzekłam, że nie nadaję się do detali technicznych. Nie wyobrażam sobie zamknięcia na 8 godzin w biurowym pokoju i wykonywania powtarzalnych czynności. Potrzebuję zmienności bo inaczej zaczynam wariować. 

czwartek, 1 sierpnia 2013

Popkultura wolności (?)

Słowo 'wolność'? Chwilę po pierwszym skojarzeniu związanym z decydowaniem o sobie i robieniem tego co się chce, jest ono wypychane przez nadciągające z drugiej części głowy patetyczne wizje powstańcze mieszane z opowieściami o czasach wojny, komunizmu i wszystkich nieszczęść, które mimo upływu czasu i tego, że najmłodsze pokolenie 'dorosłych' nie ma z nim związanych ŻADNYCH doświadczeń, żyją w narodzie do dziś. Nie ma dnia żeby wśród internetowych postów nie zobaczyć wpisów głoszących hasła w stylu "żyj swoim życiem, jestem jaki jestem i nic Ci do tego, miej odwagę czerpać z życia to co najlepsze, żałujesz jeśli nie spróbujesz...bądź sobą i bądź wolny". Sama jestem wielką fanką tego typu idei i mniej się boję wariatów, którzy rzeczywiście wprowadzają je w życie niż tych, którym nigdy nic 'nie wypada'. Jednak wraz z rosnącą popularnością wygłaszanych haseł, zauważam paradoks, który sprawia, ze stają się niekiedy bezsensem i czczym bełkotem.

sobota, 27 lipca 2013

"...ona zapyta tylko, czy dobrze ukryłam zwłoki..."

"- Opowiadamy sobie z Olą o rzeczach, o których nie mówimy naszym partnerom, a już na pewno nie rodzicom! O tym, o czym nie mówimy nikomu. Bo mamy taką potrzebę, żeby się wygadać, podzielić z kimś przeżyciami, emocjami, też tymi najintymniejszymi, czasem wstydliwymi. A mężczyzna zaraz powie: no dobrze, ale czego ode mnie oczekujesz? Czy nie boimy się tak odsłaniać? Przecież wiemy, że ta druga tego nie wykorzysta i nikomu nie powie. Sprawdzone! - śmieje się Aneta.
Jakie to rzeczy? Przyjaciółki zgodnie milczą. A potem jedna z nich dodaje: - Bo wiesz, gdybym zadzwoniła do niej w nocy i powiedziała: "zamordowałam człowieka", to ona zapyta tylko, czy dobrze ukryłam zwłoki. I czy aby nie trzeba mi w tym pomóc."
Twój Styl 4/2013


Babska przyjaźń? Zdarza się rzadko. Ale kiedy już się zdarzy, powraca jak bumerang. Przemierza kilometry, wiele dni ciszy, niespodzianki które przynosi życie.

piątek, 12 lipca 2013

Moje Rysy

"Jesteś młody. Jeszcze niewiele widziałeś. Jeśli nie pojedziesz, nie zobaczysz, nie będziesz miał wypadku samochodowego, nie złamiesz ręki, nie oparzysz się, trudno będzie Ci pojąć rozmówcę, emocje, opowiedzieć historię wiarygodnie". 
fragm. wywiadu z J.Kuźniarem. Twój Styl nr 6(275)


Rysy 10.07.2013


Wlazłam na te magiczne Rysy.

piątek, 28 czerwca 2013

Chuliganka

W ostatnim półroczu, zdecydowanie "wyrobiłam" wielokrotną dawkę książek czytanych przez statystycznego Polaka, wkraczając do grona 11% 'czytających regularnie', ratujących budżety polskich wydawnictw. W tym czacie przeczytałam różne książki. Od poradników psychologicznych, po rozmyślania nad duchowością i sensem życia w ujęciu rożnych kultur, przez powieści pisane w stylu wyuzdanego Greya, aż do obyczajowej opowieści o z pozoru beznadziejnym romansie, którą 'połknęłam' w dwa dni, wypełniając historią Ewy i Zeliema obie noce i w każdej wolnej chwili wyczekując co wydarzy się na kolejnej stronie.

niedziela, 23 czerwca 2013

Pokolenie "ch****o ale stabilnie"

Piątek był podobno jednym z tych dni ważniejszych. Choć z kilkudniowym wyprzedzeniem wydawało mi się, że wszyscy w koło bardziej przejmują się nadchodzącym wydarzeniem niż ja sama. Wraz ze wzrostem podniecenia nad mym wyższym wykształceniem, we mnie samej rosło raczej przerażenie i pytanie "no i co dalej?". Bo ja nie wiem. Wychodziłoby na to, że powinnam być od dwóch dni poważnym dorosłym człowiekiem, z CV w ręku. Jeszcze lepiej byłoby mieć już zorganizowaną pracę. A najlepiej, aby wznieść się na wyżyny rodzinnego umiłowania w kategorii "córeczka tatusia" byłoby mieć tą pracę w "dziale księgowym dużej olsztyńskiej firmy" lub od biedy "w bezpiecznej budżetówce". Pierścionek zaręczynowy na palcu i data ślubu zaklepana na wiele miesięcy przed, też byłby mile widziany. Jedynie z rozsądnym, w klasycznym tego słowa ujęciu, człowiekiem u boku. Do odkładania planów na dzieci, na szczęście już nasze społeczeństwo przywykło więc przynajmniej to mamy z głowy.

niedziela, 16 czerwca 2013

Nie teraz bo...."bo co?" - Hej w góry, w góry, w góry!

Jadę w góry! Jadę do gór! Jadę do godzin rozmów z własnym plecakiem i sobą samą. Jadę po zachwyt w zmęczeniu. Jadę rzucić okiem na Pięć Stawów, w których uroku zakochałam się bezgranicznie. Jadę do braku zasięgu telefonów i marzeń o Coli, wycenionych na 12 zł/ litr. Nie ma miejsca, do którego chciałabym wracać bardziej. Wykorzystując więc pierwszą lepszą okazję- po prostu JADĘ!

środa, 12 czerwca 2013

Więcej luzu, proszę!

A czemu by tak nie przejechać się po ulicy na rolkach, puszczając bańki mydlane?
Bo komuś mogą się nie spodobać? Bo wyglądają niepoważnie? Bo pełnoletnim już nie wypada? Bo "stary a durny"? Czy inne bo......bo co?
Słońce, które świeci w okna od wczesnych godzin rannych, zmusza mnie ostatnimi dniami do pobudki jeszcze przed 7. Powinnam zakląć więc "pieprzone słońce...." i naburmuszyć się na resztę dnia jako niewyspana królewna. Okazuje się jednak, że czekając na pobudkę reszty świata, do głowy mogą wpadać wesołe pomysły, które ciągną za sobą całą masę wesołych przypadków- jeśli tylko chce się je życzliwie zauważyć i się na nie otworzyć.

niedziela, 2 czerwca 2013

Walka walkę pogania. Ale po co?

"Serce, które jest w pokoju dostrzega radość we wszystkich wioskach" 
Przysłowie Hinduskie 

Długo zastanawiałam się, którą z krążących po mojej głowie myśli, wykorzystać jako dzisiejszy temat po tak długiej ciszy. A odpowiedź okazała się być prosta bo wszystkie można podpiąć pod jeden wspólny parasol walki. I rezultatów jej zaniechania.

I mam tu na myśli walkę w przeróżnych wymiarach. Czasem mam wrażenie, że walka ze wszystkim i wszystkimi, jest drugim ulubionym sportem Polaków. Chwilę po tym jak wyrzucimy z siebie wszelkie marudzenie i kwieciście opisany żal "jak nam w życiu jest ciężko", przechodzimy do obrzucania wszystkich i wszystkiego winą za ten stan rzeczy.

piątek, 24 maja 2013

Direction: SKY.

Przygoda, przygoda....
Długo wyczekany dzień dobrej pogody połączonej z autem pod ręką. Podejście numer 2 zakończyło się sukcesem.
Jak to się wszystko zaczęło?
Nijak. Jednego z pierwszych słonecznych dni tego roku, jechałam pociągiem oglądając za szybą budzący się do życia świat, wylegające się na polach stada saren, smażąc twarz przez plastikopodobną szybę w naszych nowoczesnych wagonach kolejowych, w okolicach Elbląga zauważyłam....spadochron. Zbliżając się do miejsca, nad którym ów spadochron latał, pojawił się obok drugi, trzeci, czwarty....I te spadochrony wcale nie spadały.

wtorek, 21 maja 2013

Dziewczyno! Badaj się!

Dlaczego dziewczyno a nie kobieto? Bo kobieta już z założenia kojarzy się z kimś starszym, dojrzalszym, poważniejszym. Kobieta w połączeniu z badaniem, uruchamia automatyczny obraz starszej Pani, w swetrze do kolan i spódnicy do kostek, wysiadującej miejsca w poczekalni w formie rozrywki. Żeby było jasne, nie mam nic do starszych pań, długich spódnic ani swetrów do kolan. Te ostatnie,  w odpowiednim zestawieniu, potrafią zresztą modnie podkreślać walory niejednej dzisiejszej nastolatki. Idąc za swetrem, przechodzę do sedna. Nie tylko poważne kobiety powinny kojarzyć się z badaniem. Badania dotyczą każdego- zarówno poważnych jak i mniej poważnych, starszych i młodszych. I każdemu, bez względu na wiek i pochodzenie, mogą zasygnalizować zmiany pojawiające się wcześnie, pozwolić na „prostowanie” zdrowia bez wielkich ingerencji i docelowo…uratować życie.

piątek, 17 maja 2013

Szczęście i marzenia? - Wypełnij ankietę! :)

Od dziś rozpoczynam akcję badania świadomości związanej ze szczęściem i marzeniami. Na początek, najprostsza z najprostszych form- ankieta pytająca o to czy ma się marzenia i czy jest się szczęśliwym. Niby nic trudnego, ale czy tak łatwo odpowiedzieć konkretnie na te pytania?
Zobaczymy!

czwartek, 16 maja 2013

Taka- czyli- Jaka?

Ta Ka.
Ja Ka.
Taka Ja.
Taka Ka.
Taka- czyli- Jaka?

W tym miejscu odpowiedź na to pytanie się nie pojawi.
Nie powiem jestem taka, taka, taka. Etykietki przypinane do osoby mam już za sobą. Zawsze myślałam, że jestem taka i siaka, że powinnam to i tamto, że z jednej strony chcę tak a z innej tak. Jedni myśleli, że jestem taka, inni, że inna. Sama przypinałam sobie metki, które chciałam widzieć. Z reguły sprzeczne etykiety, które nie miały szans współgrać ze sobą.
Dziś, daleka jestem od myślenia w przymiotnikach o tym kto jaki jest.