"Odwaga nie oznacza braku strachu, ale raczej postanowienie, że coś jest ważniejsze niż strach"
A.Redmoon
Nic ważnego nie odbywa się bez stresu. Tego uczucia, które mimo wiedzy, że prawdopodobieństwo, iż coś pójdzie źle jest małe, powoduje skurcze w żołądku. Jeśli dokonując zmian czy dużych kroków nie czujemy nawet odrobiny strachu, znaczyć to może dwie rzeczy: albo jesteśmy mistrzami w przechytrzaniu swojego organizmu albo...to co ma się właśnie wydarzyć nie jest aż takie ważne.
Panikarą nie jestem. Wręcz przeciwnie. W sytuacjach awaryjnych, pierwszym odruchem organizmu jest zimna krew i "załatwianie sytuacji", a dopiero później, gdy adrenalina opada, pojawiają się rumieńce i wszystkie po-stresowe objawy. To pole, na którym poznałam siebie i wiem czego mogę się spodziewać. W sytuacjach ekstremalnych, jak konieczność wygramolenia taty z wypadniętym barkiem ze szczytu góry czy w wypadku samochodu, który prowadziłam całkiem niedawno- pierwsze odruchy "wzmożonej koncentracji" przetestowały się aż nadto. Ten spokój "po fakcie" odziedziczyłam po tacie jako jedną z cech, z których cieszę się niezmiernie i pielęgnuję z uwielbieniem. Stres, choć wcale nie taki ogromny jak zdarza się nieraz obserwować, pojawia się u mnie w sytuacjach, które z założenia są ważne i na których mi zależy. Budzę się wtedy co godzinę w nocy i wypatruje poranka żeby to co ma się odbyć już było z głowy. I nic nie daje świadomość, że jest się przygotowanym, że potrafię improwizować, że kiedy trzeba odwrócę kota w pytaniu ogonem i opowiem naokoło, że z racjonalnego punktu widzenia nie ma się czego bać. Skoro więc jedynym objawem jest moja lekka nadwrażliwość i skurcz żołądka, może lepiej byłoby to nazwać tremą a nie stresem, który potocznie kojarzy się z napaścią negatywnych objawów.