czwartek, 27 marca 2014

Topię smutki na 7 sposobów

Niedawno w poście "Mam doła- 13 osób lubi to?" pisałam o tym, że publiczne wylewanie smutków nie jest moim zdaniem niczym potrzebnym ani pokrzepiającym. Czasem jednak zdarza się, że smutek wdziera się w nasz nastrój drzwiami i oknami. Są takie momenty kiedy coś nam nie wychodzi, kiedy jesteśmy zmęczeni, kiedy tęsknimy za czymś czego już nie ma albo za czymś co jeszcze nie nadeszło. Ciężko jest się wtedy oprzeć złym emocjom.
Co, zamiast wylewania wiadra żalu na cały świat możemy zrobić, aby nie dać im się pochłonąć? Przedstawiam Wam dziś kilka moich 'miejsc', w których topię smutki. Choć mogą wydawać się oczywiste to w praktyce wypierane są często przez codzienne marudzenie i lenistwo. A moglibyśmy spędzić ten czas nieco produktywniej i z pożytkiem dla swojego ducha i ciała.

1. W KSIĄŻKACH
Czytanie angażuje nasz mózg nie tylko na poziomie samej czynności odczytywania liter, ale też poruszając wyobraźnię. Sięgając po pozycje, których jesteśmy ciekawi, siłą rzeczy zaczynamy tworzyć w głowie obrazy, łączyć fakty i tworzyć mapy przyczynowo- skutkowe. Odczytywane zdania często odnosimy do swoich własnych doświadczeń co stymuluje i nakierowuje nasze myśli na zupełnie inne tory niż przedmiot tęsknoty. Dodatkowo, książki mogą pozwalać zrozumieć wiele rzeczy, które dzieją się w naszym wnętrzu i być źródłem wielu inspiracji, którymi możemy zająć się po lekturze. Magii czytania uległam na poważnie kilkanaście miesięcy temu i nie dalej niż dziś po południu znów zgrzeszyłam kupując '3 w cenie 2'. A miałam wejść tylko po jedną...

2. W SPORCIE
Sport to zdrowie! Coraz częściej mówi się o tym, że sport poza wpływem na kondycję fizyczna ma swoje pozytywne skutki również dla psychiki człowieka. Badania Jamesa Blumenthala wykazały, że regularne ćwiczenia fizyczne pomagają zwalczyć depresję w takim samym stopniu jak leki. Dzieje się tak dlatego, że podczas aktywności organizm wydziela naturalne norepinefryny i serotoniny, które są składnikami leków antydepresyjnych. W praktyce oznacza to tyle, że wystarczy 150 minut aktywności fizycznej tygodniowo (25 minut dziennie) aby uodpornić się od złych myśli. Chyba każdy kto pokusił się choć raz o karnet na fitness, siłownię, basen lub założenie butów do biegania przyzna, że jest to wyjątkowy czas dla siebie a podczas kolejnych powtórzeń, nie da się przez cały czas myśleć o codziennych zmartwieniach i tęsknotach. Ostatnio powróciłam do praktykowania Zumby i Pilatesu- zarówno jedno jak i drugie zdecydowanie polecam. Szybkie spacery również są formą aktywności fizycznej choć z niecierpliwością czekam już na swoje rolki. Natura dała nam taką naturalnie magiczną właściwość więc warto z niej korzystać!

3. W PRACY
Stare przysłowie głosi, że "najlepsza na kaca jest praca". Jak się okazuje, nie tylko na kaca. Jeśli lubimy swoją pracę, mamy nią zajęty cały dzień i jest to zajęcie dość intensywne, to najpewniej nie mamy już czasu na rozlewanie swoich smutków. Odbija się to z korzyścią dla naszego portfela i jakości życia. Mając do wykonania konkretne zadania, czas leci szybciej a odpoczywając, szkoda już czasu na dołowanie. Gorzej jeśli praca jest utrapieniem i powodem frustracji- wtedy pozostaje tylko jedno rozwiązanie- jak najszybciej zacząć myśleć jak zorganizować sobie inną.


4. W PICOWANIU
Picowanie to nic innego jak działania podejmowane w celu poprawieniu swojego samopoczucia przez dobry wygląd. To zdecydowanie najświeższa metoda, którą odkrywam. I znajduję w niej coraz więcej radości. Fryzjer, malowanie, kosmetyczka, sauna, masaż, nowy ciuch czy cokolwiek co sprawia, że możemy poczuć się bardziej atrakcyjni- oczywiście według własnego uznania i w granicach swojego stylu, przyczynia się do tego, że czujemy się pewniejsi siebie. Nie ma w tym nic złego, tym bardziej, że w naturze człowieka leży chęć zadawania się z ludźmi, którzy są 'cool'. W liceum zakładałam buty na obcasie kiedy miałam podły humor. Dziś wprowadzam do wieczornych rytuałów kremy i maseczki, lepszy humor mam w spódnicach niż w spodniach dlatego kupuję ich więcej i cieszę się idąc do fryzjera. Samopoczuciu Panów na pewno też nie zaszkodzi nowa koszula, za którą obejrzą się zaciekawione niewiasty.


5. W NAUCE i POSZUKIWANIU
Uczyć trzeba się ciągle i ze wszystkiego. Języki obce, sztuki walki, jazda konna, szydełkowanie, gra na instrumentach. Nawet idąc po ulicy można wyciągać wnioski obserwując zachowania napotkanych przechodniów. Jeśli jeszcze nie mamy pasji, którą możemy zgłębiać i stawać się w wybranej dziedzinie coraz lepszym, warto jej poszukiwać. Rozglądać się, szukać nowych okazji, testować,dowiadywać się wciąż nowych rzeczy. Na świecie jest tak wiele do odkrycia, że szkoda tracić cenne godziny w bagnie na obrzucaniu się smutnym błotem. A kto wie?! Zawsze może nam się przydarzyć niezapomniana przygoda!


6. W MEDYTACJI
Ta groźnie brzmiąca sztuka nie jest niczym co gryzie lub wymaga nadprzyrodzonych umiejętności. Wystarczy przyciemnić światło, usiąść wygodnie (nie koniecznie w kwiecie lotosu!), nastawić budzik na min. kilkanaście minut, zamknąć oczy i skupić się na głębokim oddechu. Tym co różni medytację od zwykłego siedzenia jest próba blokowania myśli. Siadając w ciszy, podejmując próbę nie myślenia, zdziwicie się ile dziwnych myśli zaczyna napływać do Waszej głowy. Na początku można w myślach liczyć długość oddechu a kiedy myśli zaczynają napływać zastopować je i znów wrócić do liczenia. Do chwili aż zadzwoni budzik, nie można się drapać, otwierać oczu, wykonywać niepotrzebnych ruchów. Na początku ciało będzie próbowało wszelkich metod aby przerwać ten nieznany stan ciszy- to normalne. Z czasem to jednak mija. Praktykując można swobodniej spędzać na medytacji więcej czasu, aż niepotrzebne będą budziki. Jest to na prawdę fajna sprawa! A medytacja we dwoje....to już totalne WOW!


7.  W GOTOWANIU
Jakość tego co jemy również ma znaczenie dla naszego samopoczucia. Zalewając organizm ciężkim tłuszczem i lawiną śmieciowego jedzenia, zmuszamy go do działania na zmniejszonych obrotach i oszczędzaniu energii. Tworząc takie warunki, ciężko się dziwić kiedy ktoś mówi, że czuje się ociężały, zmęczony i pozbawiony siły. Zamiast faszerować się fastfoodem, lepiej zrobić sobie najprostsze danie ryżowo-warzywne na obiad a dzień witać miksem owoców. Wegetarianką nie jestem więc kurczak czy ryba również są miło widziane. Wystarczy kilka dni na diecie bardziej podobnej do tej śródziemnomorskiej niż naszej polskiej obładowanej kiełbasą w kiełbasie a od razu czuć różnicę!


Aktualnie korzystam ze wszystkich wyżej wymienionych sposobów. Oczywiście, nie wszystkich na raz, ale starając się zagospodarowywać nimi wolne chwile. To co je łączy to fakt, że najkorzystniej wpisać wybrane z nich do swoich kalendarzy na zawsze, a nie tylko na ten 'mniej fajny czas'. Miksem powyższych aktywności walczę z wychodzącymi czasami ze mnie leniem i gorszymi nastrojami. Działa i na prawdę warto próbować znaleźć swoje sposoby, opuszczając tłum maruderów raz na zawsze. Jeśli macie jakieś swoje sprawdzone sztuczki i  miejsca, w których topicie smutki, śmiało dzielcie się nimi w komentarzu- może coś kogoś zainspiruje :)

Dobrego wieczoru i wspaniałego weekendu!
Ka.

3 komentarze:

  1. ja to nawet nie musze nic kupowac zeby poprawic sobie nastroj. Wystarczy ze wejde do sklepu/centrum handlwego I od razu mi mysli uciekaja w dzial z ubraniami, kosmetykami, akcesoriami. Chodze, ogladam, przymierzam, w ten sposob moj mozg sie odlacza od zmartwien;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. ;). A na poważnie to przesypiam. Stres działa na mnie jak proch wysokonasenny. Rano się budzę i jest jakoś lepiej.

      Usuń

A Ty? Co o tym myślisz?