środa, 19 marca 2014

"Mam doła- 13 osób lubi to"?

Nie jestem robotem. Może małym robocikiem ale nie robotem na stop pro! Spływają do mnie czasem komentarze, że za dużo działania, za dużo radości, za dużo motywacji i że nie każdy ma możliwości, warunki, sposobności i nic nie spadło mu z nieba.
Co do możliwości- uparcie wierzę, że każdy ma możliwości do robienia tego co chce- jest to tylko kwestia decyzji, podjęcia ryzyka i wypracowania sobie tego krok po kroku. Okazało się, że mój profil Dynamiki Bogactwa to Kreator więc sposobności tworzę sobie gdzie się da i jest to dla mnie naturalne. Znam jednak masę przykładów, które dowodzą, że każdy może jeśli chce- czasami tylko musi pójść nieco inną drogą.
Wracając do radości, działania i permanentnej zajawy, rzeczywiście, na wielu blogach i profilach ludzi wkraczających na tory rozwoju osobistego można odnieść wrażenie, że nigdy nie mają doła, nigdy nie są smutni, nigdy nie mają gorszych dni i wszystko SAMO robi się kolorowe. Samo się nie robi i nie spada z nieba. Każdy ma gorszy dzień- ja również. W końcu jestem kobietą- szczegóły w moim nastawieniu do świata zmieniają się trzy razy w miesiącu- w zależności od fazy babskiego cyklu.


Niekiedy również nie chce mi się wstawać z łóżka. Jedynym szczegółem, który tworzy wrażenie samotwórczej machiny szczęśliwości jest postanowienie, że nie obwieszczam tego światu na lewo i prawo. Nie wyżywam swoich smutków w słabych hejtach. Nie marudzę jak mi źle na forum całego świata. Zamiast tego zamykam się sama ze sobą w moim własnym towarzystwie, wyciszam telefon i nie ma mnie dla nikogo. Idę spać, słucham smętnych hitów i przeczekuję do chwili, w której już mi się nie chce topić w tym nastroju. Obserwuję emocje ale staram się nimi nie stawać. Swoje problemy zostawiam dla pojedynczych najbliższych mi osób i nie widzę powodu, dla którego cały świat miałby zawracać sobie nimi głowę. Przecież każdy ma swoje własne zmartwienia.
Kiedyś robiłam inaczej i też wydawało mi się, że facebookowe wsparcie w chwilach smutku podnosi mnie na duchu. Zauważyłam jednak, że im bardziej zaczęłam się pilnować żeby nie rozpływać się w tych stanach publicznie, tym mniej czasu w realu zajmuje mi wychodzenie z nich. To działa. Bo ile można mielić coś samemu? Bez oklasków "współczujących" kibiców, w końcu robi się to nudne i trzeba zrobić samodzielny krok w kierunku wyjścia z tego koła rozpaczy. Tym bardziej jestem za tym żeby więcej czasu spędzać na przyglądaniu się swoim emocjom zamiast w pierwszym impulsie rzucać nimi wokół. Pozostaje wtedy jeszcze chwila czasu na zweryfikowanie o co mi tak na prawdę chodzi i dlaczego czuję się tak a nie inaczej. W tłumie ciężej odróżnić co jest moją emocją a co emocją wtłoczoną mi przez obserwatorów. Swoją drogą, nie wydają się Wam absurdalne i lekko zabawne facebookowe posty w stylu "Mam doła- 13 osób lubi to"?
Jeśli idzie o permanentną radość, tak- mamy ją. Ale niekoniecznie chodzi o bieganie przez cały czas z uśmiechem na twarzy. Chodzi o wewnętrzne poczucie pewności, że wszystko zdarza się po coś, zrozumienie tego co się dzieje i radość wspierającą pewność, że za chwilę ten stan przejdzie a pojawią się kolejne warte chwycenia okazje. Dziś zamknięcie się we własnym towarzystwie u mnie zadziałało. Rozumiem to co przerabiam i coraz częściej cieszę się, że w przypływie negatywnych emocji potrafię się już pohamować od robienia głupot w afekcie.







2 komentarze:

  1. Podpisuję się pod Twoim postem obiema rękami.
    Też od jakiegoś czasu praktykuję taki trick, że jak mam gorszy dzień, to nie ogłaszam tego na lewo i prawo.
    I, o dziwo, działa! Robię dobrą minę do złej gry, i problemy zaczynają się rozwiązywać.
    Ostatnio zastosowałam nawet symulację szczęścia. Czułam się fatalnie fizycznie i psychicznie. Mimo to przykleiłam sobie do twarzy sztuczny, wymuszony uśmiech i jak mantrę powtarzałam "Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi". Musiałam wyglądać idiotycznie:) Ale dzięki temu szybko wyszłam na prostą, czyli wróciłam do stanu (prawie)permanentnej szczęśliwości. Więcej takich wpisów, i może ludzie skończą z bezpodstawnym narzekaniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) :) Przyklejenie uśmiechu na twarz to strategia, której działanie udowodnili psychologowie i biolodzy. Podobno mózg nie wie kiedy "oszukujemy" i już po kilku minutach zaczyna produkować inne hormony. Cieszę się, że u Ciebie też działa. Mam nadzieję, że rzeczywiście liczba bezpodstawnych narzekaczy będzie się zmniejszać.
      Dobrego poniedziałku! :)

      Usuń

A Ty? Co o tym myślisz?