piątek, 28 czerwca 2013

Chuliganka

W ostatnim półroczu, zdecydowanie "wyrobiłam" wielokrotną dawkę książek czytanych przez statystycznego Polaka, wkraczając do grona 11% 'czytających regularnie', ratujących budżety polskich wydawnictw. W tym czacie przeczytałam różne książki. Od poradników psychologicznych, po rozmyślania nad duchowością i sensem życia w ujęciu rożnych kultur, przez powieści pisane w stylu wyuzdanego Greya, aż do obyczajowej opowieści o z pozoru beznadziejnym romansie, którą 'połknęłam' w dwa dni, wypełniając historią Ewy i Zeliema obie noce i w każdej wolnej chwili wyczekując co wydarzy się na kolejnej stronie.
Książka wpadła mi w ręce w Empiku przez zupełny przypadek. Gdzieś na półce "nowości", uwagę moją przyciągnął dość wymowny tytuł, napisany prostą czcionką "CHULIGANKA". Książka Izabeli Jung, rozwiewająca 'tabu' istnienia relacji mniej klasycznych, z pozoru ekscentrycznych i skazanych na zupełny niewypał. Ale dziejących się. Bardziej i głębiej niż inne w naszym coraz bardziej otwierającym się świecie. Chuliganka, to kobieta, która ryzykuje wszystko dla porywu serca. Mając w nosie to co 'powinna' i jak jej świat chcieliby ułożyć inni. Nie mieszcząca temperamentu w domu, który remontuje razem ze snującym się jak cień, prawie nieobecnym mężem, przewraca swoje życie do góry nogami. W całości książki, nie brakuje chwil, w których bohaterka, choć jest postacią, z którą w wielu momentach się utożsamiam, wkurza do granic możliwości. W innych, jej egocentryzm usprawiedliwiany jest przez malownicze opisy pełni uczuć, których doświadcza, a o których niejeden 'rozsądny człowiek' marzy, choć się do tego nigdy nie przyzna. Całość wypełniona jest puentami i wnioskami, które nie są obce nikomu kto choć raz postawił na przeciwstawnych biegunach rozum i serce.
Książka choć nie jest ciężka, nie przepełnia się również obszernymi dłużyznami, które mogłyby sprawić, że na 100 stron przed końcem lektury wyczekujemy już jedynie dobrnięcia do finiszu historii. 
Dla mnie samej, bardzo osobiste wzięcie za rogi wielu rozpraw własnej głowy. Potwierdzenie, że dusza chuliganki to wielowymiarowość i brak możliwości dokonania jednoznacznej, prostej oceny i odpowiedzi na pytanie, który wątek życia niesie ze sobą wartość przewodnią.

"Serce chuliganki, niestety, odradza się jak feniks. Wstaje z popiołów, wypełza z kratki od prysznica i złośliwie rechocząc, stwierdza, że tylko udawało, że jest złamane. Że przecież nie jest głupie, że przecież ono wie, że kochał...Że po prostu nie mógł inaczej, nie dałby zwyczajnie rady, musiał postawić ten mur, choćby zrobiony z kłamstw, byle by chronić siebie, bo może więcej już nie mógł znieść." 

"Cały ten ciągnący się w nieskończoność czas sprawił, że doprowadziłam się do takiego stanu psychicznego i fizycznego wyczerpania, iż miałam wrażenie, jakby mój układ nerwowy był zrobiony z babiego lata. Nie tylko wrażliwy na każdy podmuch wiatru, nie tylko niemal prześwitujący, ale mogący bezpowrotnie się rozerwać. Ot tak. Bez ostrzeżenia. Czułam, że stoję na krawędzi przepaści, w którą mogę zwyczajnie spłynąć. Nie runąć, bo w tym jest siła, ale właśnie spłynąć, jak kawałek cienkiego jedwabiu. Zsunąć się bezszelestnie jak mgła. Odejść i nie wrócić. I to było przerażające uczucie. (...) Myślę, że to był moment, kiedy otarłam się o samo swoje dno. Zobaczyłam siebie kompletnie wyniszczoną. Nie było tam miejsca na romantyczne miłosne historie, lecz jedynie zgliszcza i psychiczne gruzowisko. Tam znalazłam małe skulone stworzenie, które było niczym innym, jak tylko moim słabym głosem, że bez względu na wszystko, co się stanie, nie chcę już więcej cierpieć. Że to jest najostateczniejszy kres mojej wytrzymałości. Mój instynkt samozachowawczy WRESZCIE się włączył." 

"Był cudowny i miał niesamowity urok, ale...Nie potrafił dać prawdziwego, pełnego bezpieczeństwa i szczęścia. Widzisz, to takie proste. Chciałby- tak myślę, ale nie potrafił. Ciągle uważam za niesamowite to, że aż tak strasznie mnie siekło między oczy, i chyba rzeczywiście nie liczyło się zbyt, kim on jest, byleby był to właśnie ON i tylko ON. To pewnie charakterystyczne dla wielkich pierdolniętych miłości". 

Nie chcę jednoznacznie polecać wszystkim bo....dla każdego coś innego. 
Polecam osobom, które podskórnie wyczuwają, że mogą mieć coś z chuliganki. Poszukują. I mają otwarte głowy na niesztampowe odmienności ludzkich historii. 
Dla bardziej poukładanych dusz, ten rozpędzający się na krawędzi miks kulturowo-religijno-uczuciowo-moralny może być płachtą na byka i koktajlem Mołotowa w jednym. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty? Co o tym myślisz?