niedziela, 16 czerwca 2013

Nie teraz bo...."bo co?" - Hej w góry, w góry, w góry!

Jadę w góry! Jadę do gór! Jadę do godzin rozmów z własnym plecakiem i sobą samą. Jadę po zachwyt w zmęczeniu. Jadę rzucić okiem na Pięć Stawów, w których uroku zakochałam się bezgranicznie. Jadę do braku zasięgu telefonów i marzeń o Coli, wycenionych na 12 zł/ litr. Nie ma miejsca, do którego chciałabym wracać bardziej. Wykorzystując więc pierwszą lepszą okazję- po prostu JADĘ!



Choć po prostu nie jest takim zwykłym "po prostu" a kolejnym zbiegiem okoliczności proszących się aby je wykorzystać. Kilka tygodni temu, postanowiłam (myśląc niewiele, ale też nazbyt dużo jak na najlepsze pomysły wpadające do głowy) zapisać się na dwu-zjazdowy warsztat trenerski organizowany w Krakowie. Pierwszy zjazd, przypadający na pierwszy weekend wakacji, aż się prosił żeby wykorzystać go na przedłużenie podróży i "skoczenie" do Zakopanego....Bo skoro już i tak trzeba jechać na południe.....;)
Ostatecznie, aby nie dać już szansy dziesiątkom potencjalnych, bzdurnych problemów, które mogłyby podkusić mnie o zmianę podróżniczych planów, niewiele myśląc, w ciągu 15 minut plan wycieczki wyklarował się łącznie z rezerwacjami miejsc do spania- po najniższej linii kosztów.

Jaki jest mój plan na ten "długi weekend"?
Piątek-Sobota- Niedziela: Kurs w Krakowie połączony z wieczornym zwiedzaniem, podziwianiem starówki nocą i winem przy dźwiękach muzyki na żywo w jednym z romantycznych krakowskich ogródków.
Nocleg w Schronisku na Oleandrach: 23zł /noc
Niedziela po południe: Przejazd do Zakopanego, wieczorne przechadzki po Krupówkach z grillowanym oscypkiem w ręku.
Nocleg w Schronisku (z pełną burżuazją pokoju 2-osobowego): 36zł/noc
W poniedziałek o poranku, korzystając z możliwości pozostawienia krakowskiego nadbagażu w schroniskowej przechowalni, minimalizuję ładunki i po krótkiej przejażdżce busem do Palenicy, rozpoczynam wędrówkę w kierunku Pięciu Stawów. Może z przerwą na drugie śniadanie w Dolinie Roztoki?
Droga do 5 Stawów...już nieco wyżej (fot. Milena Czarnecka)
Drogi do Pięciu Stawów z ładunkiem na własnych plecach nie wspominam jako przyjemnej przechadzki. Ale skoro już raz przeszłam tę gehennę i stawiając pierwsze kroki u progu schroniska mogłam rozpływać się w satysfakcji, że nie postanowiłam pozostać na jednej ze skał, niedźwiedziom na pożarcie, tym razem też mnie to nie przeraża. A żeby spojrzeć o poranku na TE Stawy...mogę tam dreptać i się czołgać nawet cały deszczowy dzień.
Poranny Staw  (fot. Milena Czarnecka)
Nocleg w Schronisku Pięciu Stawów, korzystając z opcji pełnego All-Inclusive "podłoga DeLux": 20zł/noc
We wtorek z rana, w ramach rozgrzewki bez przetrenowania, wejdziemy na Szpiglasowy Wierch i zejdziemy nieco "na około" do Morskiego Oka.
Blondynka w drodze na Szpiglasowy Wierch 
(fot. Milena Czarnecka) 
Nie ukrywam, że przeraża mnie spędzenie całego popołudnia w Morskim Oku, osaczonym przez rodzinne wycieczki z sandałami, aparatami na szyjach i głośnymi dziećmi pod pachą ustawiającymi się w długaśną kolejkę do toalet. Tak wspominam Morskie Oko. Mam nadzieję, że po porze obiadowej ten choas się zmieni a wieczorem Schronisko wróci do bardziej "górskiego" klimatu. Nie chciałabym się fizycznie "zniszczyć" tego dnia, dlatego po wspinaczce do Pięciu Stawów, nieco mniej wymagające przejście do Morskiego. Ponadto! Okazało się, że w połowie czerwca, można jeszcze zarezerwować w Morskim Oku łóżka. W związku z tym, mamy możliwość noclegu w mega burżujskiej wersji spania na materacu za najbardziej horrendalną sumę całej wycieczki: 54zł/noc. Rezerwacji nie trzeba opłacać, więc jeszcze się zobaczy czy nie bardziej kusząca okaże się opcja podłogi i odstąpienie miejsc bardziej potrzebującym wygody turystom za jakiś łasy dodatek do kolacji. Tymczasem, już czuję smak spaghetti ugotowanego na małej butli, w jednym garnku nad kamienistym brzegiem!
Zeszłoroczne gotowanie nad Morskim Okiem
(fot. Milena Czarnecka)
W środę, skoro świt, zamierzam postawić pierwsze kroki na szlaku wiodącym na Rysy! W zeszłym roku nie było tam po drodze. Postanowiłam, że wrócę. I wracam. Zdając sobie sprawę, że lipiec potrafi być miesiącem kapryśnym i deszczowym, od dziś rozpoczynam przeciwdeszczowe wieczorne modły. Jeśli pogoda nie dopisze, wybierze się coś bezpieczniejszego.

W każdym z wariantów, wieczorem zjeżdżam do Zakopanego, z beztroskim wyborem- czy wybrać nocleg w pociągu czy w Schronisku, przedłużając sobie wycieczkę o jeszcze jeden dzień spędzony u podnóża gór.
Całość wyjazdu, z noclegami i przejazdami zamierzam zamknąć w mniej niż 300 zł. Do tego jedzenie z Biedronki i podróż- bajka murowana!

Dwa tygodnie później, drugi zjazd kursu w Krakowie. Nie oszukuję się, że uda mi się po prostu pojechać do Krakowa i wrócić. Pewnie znów wygna mnie na jakiś pagórek. Dobrze- bo to zawsze ratunkowe koło, pozostawione na wypadek gdyby pogoda nie chciała nas wpuścić na Rysy.
Nasycona niedawną wizytą w miejscach, które już poznałam, wolałabym chyba jednak ten drugi weekend poświęcić niskim górom i góralom! Spokojowi gdzieś w zacisznych dolinach. Połowa lipca jest dla mnie póki co odległym terminem, więc bez planowania, pozostawiam te kwestie przysłowiu "co ma być to będzie".

Tymczasem, zaczynam bardziej żyć zbliżającym się wyjazdem w góry niż jeszcze szybciej zbliżającym się egzaminem, co do którego jestem w może i nie tak bardzo czarnej....ale ciągle "otchłani niewiedzy". Jeszcze 4 dni na naukę więc...mam czas. Już dawno pogodziłam się z tym, że w imię spraw "ważnych i.....fajniejszych", przed tymi najważniejszymi zawsze spinam tyłek na ostatnią chwilę. Dzięki dobrej pamięci, na szczęście mogę sobie na to pozwolić.

Warto marzyć! I pierw opłacić rezerwację a później dopasować do niej resztę planów. Inaczej, zawsze coś będzie stało na drodze. I nie teraz bo......sami uzupełnijcie sobie "co".

4 komentarze:

  1. ZA-RĄ-BIŚ-CIE! :D
    Przyłączam się do modłów o pogodę! (bo liczę na fotki :P)

    Milenka, nie płacz. Pochodzimy sobie po Jurze... :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Jura....też fajna:P

    Jakby nie patrzeć mamy wspólny interes w pogodzie. Jak u mnie będzie ciepło to u Was też;) Odtanczajcie więc całymi gromadami! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ja o górach w mailu a Ty też o górach i... może termin wspomnianej babskiej skakanki po graniach z dwiema powyższymi komentującymi i (...) tuż po drugim zjeździe? Zapodaj termin, notować w kalendarzach!
    Niespełniona miłość mojego życia - góry. Spełniona by była gdybym prowadziła schronisko górskie, ale tam nie ma tyle pracy dla wywrotek... Może kiedyś :)

    OdpowiedzUsuń

A Ty? Co o tym myślisz?