wtorek, 7 lipca 2015

Dalej wierzę w....CUDA! TaKiJaKi powrót blogowy

Zauważyliście lub też nie....Dawno mnie nie było.
Wiele się pozmieniało. Żyłam na 200% w realu i właściwie wcale nie brakowało mi blogowego szaleństwa aż do....Wielkiego Poniedziałku i środy dwa tygodnie temu. Napisałam w tych dniach dwie notki- na papierze, długopisem- jak w epoce kamienia łupanego. Pierwsza jest w kalendarzu, druga pojechała Pendolino razem z torbą zawierającą inne moje trenerskie zabawki. Została na pociągowej półce i zaginęła w drodze do punktu rzeczy znalezionych. A szkoda. Bo była o misji, przesłaniu, odrzuceniu zwiędłej otoczki pełnej bullshitu. Nie ma tego złego...może uratuje życie komuś kto będzie przeglądał pociągowe znalezisko. 
Wracając do sedna, chęć do pisania mi wróciła, tak samo jak wróciła mi chęć na życie nie tylko jedną piersią a dwiema- w pełni sprawnymi i niczego sobie. Ten blog nie jest komercyjnym dziełem. To raczej pamiętnik, który piszę bardziej dla siebie niż dla sprzedaży zacnych myśli. Zapiski te są więc ważne. Dla mnie są ważne- zwłaszcza gdy siadam i czytam stare wpisy. Dziwiąc się, że napisałam coś tak sensownego lub paląc się ze wstydu, że było to tak bardzo niedołężne. Sensowne czy niedołężne to i tak zawsze MOJE więc...wracam do wypróżniania głowy na klawiaturze.

Aktualizując życiorys w kilku zdaniach: 
Zaczęłam przygodę z korpo. Wyplątałam się z toksycznej relacji, w której dałam się nie raz potężnie oszukać- z czego zresztą się cieszę: karma dołożyła swoje trzy grosze w moją naukę pokory. Więcej mnie znów na północy niż południu. Myślę o przyszłości z uśmiechem i ciekawością bo to jak w szczegółach będzie wyglądało moje życie za rok jest ekscytującą niewiadomą. Żyję z tygodnia na tydzień i JESTEM SZCZĘŚLIWA. Po prostu. 

Jedno się nie zmieniło: 

A Wy? Jest tu jeszcze ktoś? Obiecuję w szybkim czasie nadrobić i podzielić się z Wami wylewiskiem potoku moich myśli, które skumulowały się przez trzy miesiące. Jednak lepiej by mi się pisało wiedząc, że ktoś tu jeszcze zagląda...Dajcie więc znać...Wierzycie jeszcze w cuda?


4 komentarze:

  1. Cieszę się, że tak postrzegasz swoje życiowe koleje - nawet jak się wykolei to spoko - jedziemy. zagubiony bagaż, czy nie naoliwiona śrubka - tu machnąć ręką, tu coś zmieniń, naprawić - i do przodu !
    Ale na Twoje pytanie chyba dzisiaj odpowiem przecząco - trochę zwątpiłam w ten swój kolorowy świat. Jest jak jest - czasem wesoły, czasem smutny, stawia wyzwania i daje po dupie, niemiłosiernie wykorzystując najdrobniejszy błąd albo słabość.... i chyba byłabym w stanie to znieść, ten domek z kart...ale najbardziej mnie wkurza tyle bezsensu. TYLE BEZSENSU.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście tydzień temu pisałaś, że wierzysz więc mam nadzieję, że historia zatoczy zaraz koło i będzie sensownie i CUDOWNIE :)
      Dla przypomnienia, proponuję odświeżyć sobie wcześniejszą notkę w cudownym klimacie: http://ta-ka-ja-ka.blogspot.com/2014/08/c-jakcuda.html :)

      Usuń
    2. ach jo.., przeczytałam i przypomniałam sobie o co chodzi :) ale wiesz, cuda to jedna rzecz, bo wyjątkowe sytuacje zdarzają się stale, i zawsze cieszę się na nie i nie mogę im nadziwić... chodzi być może bardziej o to, że brak mi w tym całym wszechświecie logiki, jakiegoś sensu wydarzeń... nawet te Twoje cuda podpadają pod tę kategorię ale te chociaż są przyjemne, zaskakują dobrem! ;) a życiowe historie czasem wloką się tak albo inaczej i guzik z nich wynika. i nawet jeśli są naszpikowane cudami i cudownościami, to w ostatecznym rozrachunku...do czego w ogóle mają służyć, skoro nie służą niczemu?

      Usuń
    3. A czy wszystko musi mieć sens, logikę i z czegoś wynikać?
      Dla mnie właśnie to jest cudowne, że....NIE! :D

      Usuń

A Ty? Co o tym myślisz?