środa, 21 stycznia 2015

Cele na ten rok czyli...zaoram (prawie)wszystko


'Nie wiem czemu ja tak mam, ale jak już sobie wszystko poukładam i jest tak stabilnie, to mam ochotę zaorać wszystko (no...prawie) co zrobiłem i zrobić coś nowego." - napisał wczoraj na swoim fanpage'u Bartek Popiel, czym poprawił mi niesamowicie humor. Chwilę przed tym zanim zrobiłam Ratunkową Burakową, w momencie, w którym miałam zacząć się już zastanawiać czy lepszą opcją będzie skok z balkonu znajdującego się na 9 piętrze bloku czy może jednak położenie się na tory tramwajowe, na które jest doskonały widok z tego samego balkonu patrząc.
Na prawdę chciałam wczoraj zaorać wszystko. Wyrzucić bombę, zatańczyć na zgliszczach, podskoczyć z radości i wyjechać na wolontariat do Kolumbii albo innego egzotycznie ciepłego miejsca, w którym zechcieli by mnie przyjąć. Jak dobrze, że znam już te stany i chwilę się zastanawiam zanim odłączę serwery, telefony i napiszę oświadczenie, że nie ma mnie dla nikogo w sprawach żadnych. Chwila zastanowienia jest niekiedy wymierzona 2 kieliszkami różowego wina (...a małych kieliszków nie posiadam) co jeśli się nie przesadzi rozjaśnia czasem umysł...jednakże lepiej odłożyć wtedy telefon na daleką półkę. 

Wracając jednak do zaorania wszystkiego...Kiedy mnie nosi, trzeba coś z tym zrobić. Ekstremalnym przypadkiem, w którym właśnie utknęłam jest stan "sick and tired of being sick and tired", a w tak owym przebywam od dobrych kilku tygodni. W końcu zaczęłam ten rok od zorientowania się, że nie wiem jak odpowiedzieć na pytanie "jakie masz cele na ten rok?". - "Cele?- pomyślałam. A skąd ja mam wiedzieć?! Nie wiem co wydarzy się za miesiąc a co dopiero cele....". Może i dla osób, które nie są zadaniowcami to śmieszne, ale dla mnie taka refleksja to jak policzek wymierzony sobie samej, totalne dno i dość żałosny stan. Cała ta sytuacja to ostateczny znak, że czas podjąć decyzję! 

Decyzje te krążyły nade mną oczywiście dłuższy już czas, ale po odchorowaniu tego co było do odchorowania, przy pomocy wspomnianego już różowego nektaru, czas je sprecyzować i jasno określić. 

Moje CELE na ten rok:
Po pierwsze: Zostaję w Warszawie. Niespodziewanie, polubiłam to miejsce miłością "od pierwszego wejrzenia" i uważam, że jest bardzo w porządku bazą wypadową, jak na resztę lokalizacji ze mną powiązanych. 
Po drugie: Do września chcę mieć napisaną połowę doktoratu toteż całą resztę spraw podporządkuję temu celowi. 
Po trzecie (wynikające z drugiego): Moje dziecko zwane firmą, musi się usamodzielnić i radzić sobie beze mnie. Odchorowałam już swój sentymentalizm więc czas przejść na cele, wyniki, rozliczenia. Trzeba zmodyfikować trochę profil działalności i odpłynąć w stronę tego czym faktycznie chcę się zajmować i co w animacjach sprawia mi frajdę. A na pewno nie sprawia mi frajdy wymyślanie rzeczy niemożliwych dla części zajęć nie- lub mało- dochodowych. Wygląda na to, że dorosłam do bycia bizneswoman z kalkulatorem w ręku...Jeszcze chwila a do adidasów w torebce dojdą klasyczne szpilki na każdą okazję..
Po czwarte (dalej wynikające z drugiego): Będę dążyć do znalezienia sobie miejsca w otoczeniu bardziej naukowym. Mierząc realnie siły na zamiary, mogę szukać go, znajdując sobie zajęcia na uczelniach lub koordynując projektem NGO o charakterze edukacyjnym. Poczyniłam już pierwsze kroki aby rozeznać się w tych tematach, jednak jeśli ktoś z Was coś wie, szuka, słyszał...chętnie się o tym dowiem. 
Po piąte (dalej wynikające z drugiego): Skoro już wiem gdzie mieszkam, ten rok jest bardzo dobrym czasem na zrobienie certyfikatu Business English, którego potrzebuję na tej ścieżce kariery w kolejnych latach. 
Po szóste: za pół roku chcę mieć brzuch, uda i pośladki jak Ewa Chodakowska więc fitness 5* w tygodniu zostaje aktualny. 
Po siódme, o czym jeszcze nie do końca chcę się rozpisywać w szczegółach: współ-zorganizuję przynajmniej dwa rejsy próbne - co, po co, dlaczego- dowiecie się w swoim czasie ;) 

No i chyba wystarczy. Jak zwykle, nie ma czasu na obijanie, trzeba zakasać rękawy i działać. Równam to co jest z ziemią i idę dalej. Nie zaoram wszystkiego co teraźniejsze, ale połowę na pewno. A wypisany tu wyżej plan jest tak bardzo ambitny, że jeśli uda się go zrealizować, będę z siebie bardzo zadowolona!
Ufff jak to dobrze mieć CELe. :) 

2 komentarze:

A Ty? Co o tym myślisz?