niedziela, 7 grudnia 2014

Jestem ZA MIŁA i krzywdzi to innych

Uwiera mnie to już od dłuższego czasu, jednak dopiero w ten weekend rozlało się to strzępkiem moich nerwów i trafiło w sedno. Na co dzień, mało kto powiedziałby, że jestem zbyt miła. I zgodzę się- wcale nie sprawiam takiego wrażenia. Nie mam w zwyczaju podlizywać się komukolwiek ani specjalnie silić się na miłe gesty wobec osób, których obecność jest mi obojętna. Nie wpadam każdemu w ramiona, a buziaczki na przywitanie wymieniam tylko z bardzo nielicznymi. Nie rozdaję kurtuazyjnych komplementów a długie rozmowy pozbawione konkretów po prostu mnie męczą. Rzeczywiście, nie jestem klasycznie miłym usposobieniem Ani z Zielonego Wzgórza...

A jednak!
Jestem zbyt miła dla osób, które ze mną pracują. Zależy mi na nich i na tym aby mogli się uczyć i rozwijać. Do tej pory, idąc na fali rozwojowych książek mówiących o przyjacielskim przywództwie, w oparciu o sztukę zarządzania w NGO, którą posiadłam, uwierzyłam, że jeśli ktoś czegoś nie rozumie to jest moja wina i powinnam czuć się w jego sytuację, wziąć odpowiedzialność i wymyślić najlepszy sposób motywacji, który do danej osoby trafi. Że polski rozwój osobisty, nie licząc kilku profesjonalnych przypadków, ma takie odniesienie do rzeczywistości jak małpa do słonia, rzeczy, które sobie wmówiłam, wraz ze zwiększaniem skali biznesu, wychodzą mi nadmiarem miłości bokiem. 

Jestem za miła kiedy przymykam oko. Jestem zbyt miła kiedy po wielokroć upominam, proszę i tłumaczę spokojnym tonem. Jestem zbyt miła, sprawdzając wszystko po wszystkich i dając poczucie pewności, że w razie czego...wymyślę tak, że wszystko się naprawi. Jestem zbyt miła i prowadzi to do nieładu, niechlujności, nieporządku i wszystkiego co zwraca się z nawiązką kiedy na prawdę jest czas żeby się przyłożyć. Nie to jest jednak najsmutniejsze. Wszelkie niedopracowane zasady i systemy da się naprawić, zastępując je nowymi i przykładając do tego konsekwentne ich weryfikowanie i poszukiwanie najlepszych rozwiązań. 

Doszło do mnie, że to że jestem ZA MIŁA, na dłuższą metę krzywdzi tych, którzy teraz z tego świadomie lub nieświadomie korzystają. To, że przymykam oko zamiast kategorycznie egzekwować, sieje ziarnko poczucia pewności, że tak jest i będzie tak wszędzie. Roztaczam ochronną bańkę mydlaną, która w innych warunkach pęknie z łoskotem, kiedy kolejny szef zacznie wymagać efektów, nie słuchając żadnych wymówek. Przecież na tym polega praca- na oferowaniu swojej usługi, którą jest pomoc w załatwieniu danych spraw, co ma przynosić efekty. Mało który szef będzie pytał o ból głowy, inne sprawy, słabą formę czy problemy. Nie twierdzę, że chcę być tego rodzaju szefem, który bezdusznie wyciska każdą sekundę, bez względu na wszystkie inne okoliczności jednak coraz częściej mam wrażenie, że moja wyrozumiałość wcale nie jest zrozumiana tak jak być powinna. Muszę znaleźć sposób na połączenie tych dwóch kategorii.

Chcę ludzi uczyć tego co potrafię i dać im możliwość rozwijania się w tą stronę, która będzie im najbliższa. Nie cofam się nawet o krok z dawania możliwości wybierania swoich zadań, posiadania wpływu na obrany kierunek i wszelkie pomysły. Biorąc jednak odpowiedzialność za ten rozwój, muszę też wymagać i z tych wymagań rozliczać. Nie jest to przyjemne. Sama muszę opakować się w pancerz nie przejmowania się tym, że komuś będzie przykro. Tam gdzie muszą być efekty- muszą być rozliczenia za zadania wykonywane dobrze. Zadania wykonane pół-dobrze albo prawie-dobrze to w ostatecznym rozrachunku zadania wykonane źle. 

Na żadnym szkoleniu liderów nie słyszałam o tym jak uzbroić się w pancerz chwilowej znieczulicy i przechodzić przez takie rozmowy bez szwanku. Pocieszające, że słuchając światowych liderek, każda z nich przyznaje, że za każdym razem kiedy ma odbyć z kimś nieprzyjemną rozmowę, boi się, stresuje i przeżywa to wewnątrz siebie. Empatia- to dobrodziejstwo jak i słabość kobiecych liderek. Poszukuję więc coacha...takiego, który popracuje ze mną nad byciem zbyt miłą we własnym biznesie i bezwarunkowym przełożeniem długofalowych efektów zdjęcia parasola ochronnego, ponad te krótkie chwile bólu.
Zanim go znajdę, czuję, że zmiany, które muszę wprowadzić, będą okupione dużą ilością potu wyciskanego na fitnessie w ramach rozładowania emocji....;) 

2 komentarze:

  1. Dzięki za ten tekst. Uświadomiłam coś sobie, nie o byciu miłym. O odpowiedzialności, wymaganiach i rozliczeniach. Dobrze Ci wychodzi uczenie ludzi :)

    OdpowiedzUsuń

A Ty? Co o tym myślisz?