czwartek, 15 sierpnia 2013

Krok w kierunku świata zwanego DOROSŁOŚCIĄ.

Ostatnio dzieje się tyle, że nie nadążam z pisaniem. Myślę, wymyślam, robię, a kiedy chcę coś napisać, myślenie jest już tak przemyślane, że nie starcza pamięci na wenę.
Przygotowuję się do wstąpienia w zupełnie nowy etap swojego życia. I nieubłaganie czuję, że żarty się kończą. W poniedziałek, składając własnoręczny podpis na cyrografie zwanym umową najmu, zakończyłam czasy beztroskiego zarabiania na własne przyjemności. Bo niezależnie czy mieszkałam sama czy z rodzicami, trzeba powiedzieć sobie jasno, że siatka asekuracyjna wisiała zawsze dwa metry pod stopami. Teraz siatka oddali się o 200 km a w razie kaprysu, uciekać będzie można co najwyżej 13 minut w stronę morza. Zabawne, że to nie zarządzanie 300 osobową organizacją, nie studia, nie pierwsza wyprowadzka z domu i nie żadne inne wrażenia, których mam w pamięci całą masę wywołały taką świadomość jak zwykła umowa najmu z pakietem wielkich nadziei w komplecie.
Może zabrzmi to śmiesznie ale mając 23 lata po raz pierwszy poczułam, że czas dorastać. Stoję w punkcie, w którym zaczynam dostrzegać, że rzeczywistość, którą oglądałam do tej pory i obraz życia, który kreował się w mojej świadomości jest dalece odległy od rzeczywistości, w której nic nie dzieje się samo. Zaczynając brać odpowiedzialność za własne wybory, jednocześnie musząc (a nie jak do tej pory jedynie chcąc) na nie zarobić, kąt patrzenia zaczyna się zmieniać a stres wzrastać wprost proporcjonalnie do skali zmian. Dokładając do tego zakończone klęskami związki z przeszłości i wyciąganie wniosków czego unikać w przyszłości, przejście przez te drzwi dorosłości, zaczyna robić się przerażające. I nie skłamię jeśli przyznam, że pomimo tego, że czekałam na ten moment już wiele miesięcy, po złożeniu magicznego podpisu, wszystkie wnętrzności zaczęły mi się przewracać w panice. Choć wiem, że sobie poradzę, robi się nieco inaczej i znów czas zagra swoją rolę, układając wszystkie myśli w miarę spójnym ładzie. Paradoksalnie, mimo że punkt widzenia na wszystko się zmienia, sama śmieję się do siebie w duchu wiedząc, że za chwile znów obróci się o kolejny stopień, tak jak wiele razy od czasów kiedy miałam lat naście i czułam się najbardziej dorosłą osobą na świecie. 
Oczywiście, gdyby zmiany adresu i nowych studiów było mało, postanowiłam pozostać przy swej niezależności pracowniczej i skacząc na głęboką wodę, dorzucić sobie jeszcze odpowiedzialność za dwie osoby, które mają podzielić i zwiększyć wysiłki nad rozwojem HAPPY. Póki co, nie zdradzę jeszcze na czym ten rozwój ma polegać, ale obiecuję, że już niedługo podzielimy się nową odsłoną. 

"Zatrudnienie pracownika zmusza Cię także do pogodzenia się z faktem, że jesteś teraz dorosłą, czasami wiedźmą, czasami bohaterką, ale zawsze dziewczyną kręcącą interesem. A nie ma nic lepszego od tego uczucia. Pamiętaj: jeśli chcesz uniknąć bycia szefem i pozostać jednoosobową orkiestrą- nawet jeśli pracujesz 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu- ograniczasz zyski swojej firmy oraz jej rozwój." 
C.Friedman, K.Yorio "Grzeczne dziewczynki nie kręcą interesem"

W myśl powyższego cytatu, tego skoku boję się najmniej bo...najlepiej się do niego przygotowuję. W czasie kiedy nie mam kontaktu z klientami, tworzę nowe wzory ofert, nowe programy, dopracowuję szczegóły związane z planowanym przepływem informacji, kombinuję darmowe połączenia na trzy numery, obmyślam sposób wymiany danych, zakres obowiązków i tak dalej i tak dalej i już nie mogę się doczekać kiedy za równo dwa tygodnie złączymy cele naszych trzech głów we wspólne wizje i kamienie milowe do ich osiągnięcia w najbliższym roku! 

Podsumowując, każdego dnia coś się zmienia. Czas płynie i z każdym dniem stawia przed nami nowe wyzwania. Najlepsze jest to, że jesteśmy w stanie sprostać im wszystkim. Jeśli tylko chcemy i będziemy gotowi do porzucenia użalania się nad sobą na rzecz upartego parcia do przodu. Wiedząc to, podaję rękę wszystkim nowym wyzwaniom i mam nadzieję, że dorosłość nie będzie jak początek umierania- jak wyśpiewał niegdyś HEY. 


Z linii frontu, pozdrawiam Was wszystkich. 
I na zakończenie dedykuję HEY- w wersji bardziej popychającej do ruszenia na przód. 

1 komentarz:

  1. Kasia zaskakujesz mnie za każdym razem gdy wchodzę na tego bloga! Zaskakujesz pozytywnym, prostym i mądrym podejściem do życia :)

    Na samą myśl o ruszeniu z całą akcją uśmiecham się! Jestem podekscytowana i ciekawa jak to będzie. Ale przecież wiadomo, że będzie HAPPY :) prawda? :)

    OdpowiedzUsuń

A Ty? Co o tym myślisz?