środa, 13 sierpnia 2014

E jak....Efektywność

Nie lubię pracować na czas. Co więcej- poza pomaturalnym epizodem w pracy na barze nigdy nie pracowałam na czas. Miałam to szczęście, że już na samym początku dostałam możliwość łączenia studiów z pracą i nie musząc przychodzić do biura codziennie, mogłam odbierać telefony i pisać maile do klientów o każdej porze dnia i nocy. Zajmowałam się wtedy sprzedażą i organizacją imprez integracyjnych i warunek był jeden: imprezy miały być. Efekt był taki, że będąc w biurze 2-3 dni w tygodniu po kilka godzin, miałam lepszą sprzedaż niż koledzy, którzy siedzieli w nim codziennie po 8 godzin i więcej czasu poświęcali na marudzenie nad otaczającą ich rzeczywistością niż pracą. Zdarzało mi się nawet czasem usłyszeć: 'Kasia, nie pracuj tak szybko.....'. Już wtedy myślałam sobie 'To co mam tu robić skoro już przyszłam?'. Minęło pięć lat i im dłużej pracuję na własną rękę tym bardziej jestem przekonana o tym, że efektywność a nie godzinówka to system stworzony dla mnie. 
Takie biuro?
Efektywność nie jest dla każdego. Ostatnio jest to temat modny, coraz więcej wynagrodzeń ustalanych jest od efektów niż na godziny i jeśli zapytamy ludzi wokół, prawie każdy powie, że chciałby być wynagradzany za to co rzeczywiście robi- to brzmi po prostu dumniej. Prawda jest jednak taka, że jako społeczeństwo bardzo wolno wyrastamy z przyzwyczajeń do rozliczania wszystkiego w godzinach, które wcale nie oznaczają godzin pracy. Z sondy przeprowadzonej ponad rok temu przez rynekpracy.pl wynika, że jedynie 29% zatrudnionych Polaków pracuje efektywnie przez 8 godzin. 40% w czasie swojego dnia pracy efektywnie wykorzystuje 6-7 godzin zaś ok.20% respondentów efektywnie wykonywało swoje obowiązki jedynie przed 4 godziny dziennie. Przeciętny Polak spędza w biurze więcej czasu niż Niemiec, Holender czy Włoch, przy czym ciągle jest mniej efektywny. Niewątpliwie jednym z czynników jest fakt, że w polskiej świadomości wciąż jeszcze przychodzi się do pracy 'odsiedzieć swoje' a nie 'wykonać swoje zadania żeby wytworzyć konkretną wartość dla swojej firmy'. Podświadomie, większość z nas myśli, że pieniądze w firmie, która nas zatrudnia biorą się z nieba i pracodawca po prostu ma je zapłacić. O tym, że pracownicy wypracowują wspólną wartość firmy dopiero uczymy się pamiętać...
A może takie biuro?
Jestem sobie żaglem, sterem i okrętem więc...pracuję jak chcę i kiedy chcę. Podczas praktyk ze studentami, jeden z bystrzaków, tonem oskarżycielskim wygarnął mi: "Pani to łatwo mówić! Ma Pani swoją firmę!". No tak- mam tą wygodę. Z drugiej jednak strony niesie ona za sobą też wiele problemów i ryzyka, którego nie znają osoby pracujące 'u kogoś'. Każdego dnia muszę szukać pracy bo to, że zamówienia są dzisiaj, nie znaczy, że będą za miesiąc. Odpowiadam za wszystko co się wydarza- od pomysłu do sprzątania. Ode mnie zależy ile zarobię ja ale też mam świadomość tego, że w pierwszej kolejności muszę zapłacić osobom, które razem ze mną pracują na nasze zyski. Mam zasadę, że wypłaty dla innych idą w pierwszej kolejności więc jeśli klient spóźnia się z opłaceniem faktury albo w ogóle unika jej spłaty- moim problemem jest skąd pieniądze na wypłaty wezmę i jak później je odzyskam. Do tego podatki, sprzęt....Tego typu sprawy to tylko wierzchołek góry lodowej, z którą osoby prowadzące działalność gospodarczą, zmierzają się każdego dnia. Każdy ma więc wybór! 
A może takie...?
Czy więc na pewno warto? Odpowiadając za siebie: TAK. Radzenie sobie z codziennymi trudnościami to dla mnie kwestia wprawy. Jestem dość odporna psychicznie, a kiedy zdarzy się coś ponad przeciętnego co sprawi, że wszystko wali się na głowę, myślę sobie: 'OK. To naturalne. Są większe trudności to znaczy, że wchodzimy na kolejny poziom'. Znajduję rozwiązanie, poruszam niebo i ziemię i wracamy na właściwe tory. Niesamowicie cenię sobie to, że mam elastyczny grafik i mogę pracować nad kilkoma projektami w tym samym okresie czasu. Mobilność technologii pozwala mi przemieszczać się i swobodnie odpisywać na maile- po prostu mam dar do szybkiego załatwiania spraw bieżących. Z biura lubię skorzystać kiedy mam do napisania oferty i wiem, że odcinając się zrobię to szybciej lub kiedy wykorzystując, że jestem w Olsztynie spotykamy się aby zrobić kolejne plany lub popracować razem. Prace kreatywne dużo efektywniej wychodzą mi kiedy zabiorę potrzebne materiały na kawę do fajnej kawiarni albo na plażę- siadam wtedy w odłączeniu od komputera, przewietrzę głowę i pomysły rodzą się szybciej. W związku z tym, że potrafię to robić, szkoda mi czasu na oglądanie przez 12 godzin 4 ścian jednego miejsca. Za dużo rzeczy jest do zobaczenia i do przeżycia żeby nie spróbować pogodzić przyjemnego z pożytecznym. 
A może takie...?
Pracując z kimś chcę żeby myślał podobnie. Tworzę swoją rzeczywistość więc zapraszając do niej kogoś na stałe, chcę żeby podzielał mój pogląd w tej sprawie. Na wyznaczenie godzin w biurze naciskam tylko wtedy kiedy wiem, że trzeba obdzwonić klientów lub wykonać inne tego typu żmudne zadanie, które wymaga skupienia a biuro kojarzy się z miejscem, do którego idziemy coś załatwić i mamy mniej rozpraszaczy. Kwestie bieżące- pozostawiam do własnego ustalenia. Kiedy jest sezon- są dni, w których trzeba być dostępnym 24h/dobę i są takie, w których można ułożyć sobie wszystko elastycznie godząc pracę z innymi obowiązkami czy przyjemnościami. Rozliczenie biura jest sprowadzone do minimum a większość wypłat stanowią konkretne efekty więc skoro traktujemy się na wzajem poważnie i chcemy zarabiać pieniądze to musimy sprzedawać żeby je mieć. Czy deale dobiją się o 10 rano czy o 21 wieczorem- jest mi bez różnicy. 
Czy może jednak tak?
Nie jestem 'nieefektywnym debilem'. Na początku lipca na szkoleniu na temat przywództwa w MentalWay, padło przy okazji dłuższej historii zdanie: 'Jeśli siedzisz od rana do nocy w biurze to nie znaczy, że jesteś super pracownikiem. Znaczy to tylko tyle, że jesteś nieefektywnym debilem'. Michał, jak zwykle dość dobitnie i wprost, powiedział to samo co mówią światowi specjaliści od przywództwa: jedynie płacenie za efekty, nie za godziny, prowadzi do rozwoju. Jeśli po okresie wdrożenia, w którym robisz wszystko wolniej i odnajdujesz się w nowej rzeczywistości, nie zaczynasz przyspieszać i odnosić w tym samym czasie pracy większych efektów...to może coś jest nie tak? Nie dyskutując z formą przekazu, z przesłaniem się zgadzam dlatego patrząc na ekran monitora widzę codziennie StickNote'a z napisem: "nie bądź nieefektywnym debilem" i nie żałuję sobie odkrywania świata z Internetem w kieszeni zamiast zamykania się w zimnych ścianach biura na całe dni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty? Co o tym myślisz?