poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Sprzedałam się góralom

Miniony weekend był bardzo dynamiczny. Wiele się wydarzyło, w powietrzu wiszą kolejne zmiany. Od kilku dni chodzą za mną góry. Strasznie chcę i potrzebuję się tam znaleźć. Zmęczyć nogi i głowę i wpaść na to co i jak powinno toczyć się dalej. Wędrując zawsze wpadam na najprostsze rozwiązania spraw, które z początku wydawały się skomplikowane. Ostatni raz byłam w górach na początku stycznia. Z tamtej samotnej (choć lepiej pasowałoby słowo samodzielnej) wędrówki do Morskiego Oka zwiozłam bezcenne dla mnie wnioski. Na góry można liczyć zawsze, choć do uroków chodzenia powróciłam dopiero niecałe dwa lata temu. Niżej relacja z tego 'pierwszego razu' po długiej przerwie, którą zapisałam w 2012 roku, kiedy ten blog jeszcze nie istniał. Ciekawe, że po każdym późniejszym wyjeździe mogłabym napisać coś bardzo podobnego- na stałość gór i ich majestatyczny spokój można liczyć zawsze. W długi weekend majowy wybieram się w Tatry!

Kierunkowskazy na Hali Rysiance

Hej w góry, w góry, w góry...(25.07.2012) 
Pierwszy raz od pięciu lat postawiłam dziś stopę na górskim szlaku latem. Dotychczas góry urzekały mnie bardziej zimą, kiedy nie raz miałam okazję dostać się na szczyt za pomocą wygodnych krzesełek wyciągu i zjechać na desce po ośnieżonym stoku.
Góry latem zwiedzałam wyłącznie przy okazji wędrówek harcerskich, na które szłam "bo mi kazali". Wszyscy szli więc szłam i ja. Przed wyruszeniem w drogę zawsze szukałam okazji i powodów, dla których mogłabym nie iść. Przed wędrówką na Tarnicę, na obozie w Bieszczadach- powodem, dla którego miałam móc nie pójść był klasyczny- często spotykany u niechcących chodzić nastolatek comiesięczny okres. Na Triglav nie chciałyśmy się wybrać dla zasady- z lenistwa i uwielbienia dla opalania nad ciepłym morzem. Po nieudanych próbach buntu, jak już wyruszyłam- zawsze szłam. Do końca i bez większych rozpaczy.
W tym roku w góry również wypchnęła mnie impreza harcerska. Wyprawa instruktorska w Tatrach, na którą pojedziemy w sierpniu, budząc przerażenie i politowanie nad własną kondycją, wymusiła przygotowania. Nie myślałam więc długo nad kierunkiem wakacji. Sprawę ułatwił też Citeam, który zaoferował super tanie zakupy grupowe na noclegi w Jeleśni. I oto jestem. Różnicę stanowi to, że nie marudzę.
Granica polsko-słowacka na Pilsku
Góry nie przywitały mnie słońcem. Mimo deszczowej pogody, udało mi się dziś wczłapać na Pilsko (1557m.n.p.m)- drugi pod względem wysokości szczyt w Beskidach Wysokich. A przyznam, kiedy deszcz zaczął siąpić całkiem rześko, zwątpiłam, że uda się wejść na szczyt. Celem akceptowalnym stała się Hala Miziowa (ok.1300 m n.p.m). Deszcz przestał padać a droga z Hali na szczyt okazała się najlepszą częścią wyprawy. Tu piaskowe dróżki zamieniły się w wąskie ścieżki skał, po których przejście zaczynało bardziej przypominać wspinaczkę niż spacer. W teorii- bardziej męcząco, w praktyce- ciekawiej. Jak w życiu. Niejednokrotnie, idąc w górę przychodziły mi do głowy banalne prawdy.
Już na początku wędrówki, kiedy najgorzej było wyruszyć, chwilę pierwszej niepewności, strachu i bólu głowy nie przyzwyczajonej do zmian wysokości i podatnej na zmiany pogody, wynagrodził widok górskiego potoku, który pojawił się tuż za rogiem, otwierając leśny szlak. Pierwsze metry były dla mnie najcięższe. Nie dowierzałam, że dam radę wejść. Byłam przekonana, że w którymś momencie nadejdzie kryzys, który usadowi mnie na ziemi. Z którym będę musiała wygrać. I nie potrafiłam wyrównać oddechu wchodząc cały czas pod górkę. Wszystkie wątpliwości i trud wynagrodził widok jawiący się za plecami. Kiedy się obróciłam i zobaczyłam w oddali pierwszą panoramę gór. I ten widok pozostał ze mną do końca- poszerzając się i stając bardziej okazałym w wyższych punktach. "Jak w życiu"- pomyślałam. Idziesz pod górkę. Próbujesz. Wątpisz. Ale idziesz. A kiedy zatrzymasz się i spojrzysz za siebie, trochę jakby z boku- widzisz rozlegające się za plecami pokłady owoców swojej pracy. Jedne mniejsze, inne większe. Wysokie- sukcesy i niższe- porażki. Patrzysz na nie dumny i wiesz, że warto iść wyżej. Bo zostając tu gdzie jesteś- nie zmęczysz się. Ale nie zobaczysz też niczego więcej.
Banał!- myślę sobie. Ale jaki prawdziwy! I w tym momencie pokochałam góry. Są ciężkie. Może lepsze byłoby morze? Podobno nad morzem jest teraz upał. A u mnie deszcz. Ale plaża nie zmusi człowieka do rozmyślań. Do znalezienia prostoty w z pozoru skomplikowanych problemach. I dlatego myślałam dalej.

Szlak na Babią Górę
Sprzedałam się....Góralom! (28.07.2012) 
Dziś ostatnie wędrowanie po górach. Na szczęście na niedługo zjeżdżam na niziny. Ostatni dzień gościnnie ofiarował 31 stopni ciepła i pełne słońce, w którym widoki były lepsze niż któregokolwiek dnia tego tygodnia. Ciężko się idzie w upale. Na całe szczęście, po zdobyciu Pilska i Babiej Góry, na ostatni pożegnalny dzień w Beskidach przypadło raczej spacerowanie niż wspinaczka. I tak zuch trzeciej gwiazdki znalazł się na Trzech Kopcach, które jak się okazało wcale nie były szczytem. I według informacji tutejszego górala nie było na nich żadnej jaskini, o której pisali w Internecie.

Schronisko na Hali Rysiance

Nie byłam tym faktem pocieszona. Wręcz byłam wkurzona. W pierwszym odruchu, chciałam się cofnąć do schroniska i iść w kierunku pierwszej gwiazdki oznaczonej jako szczyt a będącej 1,5h drogi w drugą stronę. Na szczęście bardziej monotonne szlaki pozwalają lepiej myśleć i szybko zrozumiałam, że pomysł jest bezsensowny a dla mojego muszącego-zawsze-dopiąć-szczytu charakteru, lepszą szkołą będzie zniesienie tego niedopatrzenia i przyjęcie do wiadomości, że zaplanowany cel został osiągnięty- mimo tego, że na mecie okazał się nie tak spektakularny jakim miał być w wyobrażeniach. Zaoszczędzając czas, pożegnałam więc góry opalaniem pod schroniskiem, upajając się jeszcze chwilę ich widokiem. 

Idąc na Babią Górę nie miałam zbyt wiele możliwości do rozmyślań ponieważ trasa była trudna a myśli trzeba było skoncentrować na tym żeby nie zrobić sobie krzywdy. Dziś czasu na myślenie, patrząc pod nogi, miałam sporo. I przyjęcie do wiadomości porażki związanej z celem wędrowania nie było jedyną porażką, z którą się dziś pogodziłam....

Pilsko

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty? Co o tym myślisz?