piątek, 24 maja 2013

Direction: SKY.

Przygoda, przygoda....
Długo wyczekany dzień dobrej pogody połączonej z autem pod ręką. Podejście numer 2 zakończyło się sukcesem.
Jak to się wszystko zaczęło?
Nijak. Jednego z pierwszych słonecznych dni tego roku, jechałam pociągiem oglądając za szybą budzący się do życia świat, wylegające się na polach stada saren, smażąc twarz przez plastikopodobną szybę w naszych nowoczesnych wagonach kolejowych, w okolicach Elbląga zauważyłam....spadochron. Zbliżając się do miejsca, nad którym ów spadochron latał, pojawił się obok drugi, trzeci, czwarty....I te spadochrony wcale nie spadały.
Pół minuty nie minęło, kiedy wysłałam smsa "chciałabym polecieć na paralotni". Dzień później, dostałam wiadomość "loty paralotnią są na Grouponie". Znów nie myślałam długo, zanim nacisnęłam "kup kupon" i lot paralotnią był mój! Chwila zastanowienia pojawiła się dopiero po zakupie, kiedy wpisałam w Google "paralotnia" i zorientowałam się, że twór, na który właśnie się pcham nie ma żadnego silniczka ani niczego co sprawia, że ludzie czują się bezpieczniej dzięki wspomaganiu czegoś co nazywa się mądrze i do końca nie wiadomo jak działa.
Na początku, chcieliśmy wybrać lot nad morzem. Okazało się jednak, że nie jest to takie proste ponieważ trzeba wyczekać wiatr wiejący z konkretnego kierunku o konkretnej sile. W tamtym tygodniu miało się nie zdarzyć. A kiedy zdarzyć się mogło- nikt nie wiedział. W takim wypadku, odpuściliśmy bycie upartym na ten pierwszy raz i dostosowaliśmy się do bardziej przychylnych warunków lądowych. Pierwsza próba...nie udała się ze względu na brak pogody w wybranym terminie. Jak na złość, po upalnym, pięknym tygodniu, akurat w piątek po południu, pierwsza tegoroczna burza grzmiała i lała z nieba. Zamiast latania było kino Almodovara kręcone w samolocie.
Szczerze powiedziawszy, wczoraj o poranku zwątpiłam, że próba numer 2 się odbędzie. Pogada o poranku była raczej deszczowa i ponura. Rolki zastąpiło centrum handlowe z koktajlem u Grycanek. Chwilę przed obiadem...zaświeciło słońce! I pojechaliśmy.
Jak było na miejscu? Najlepiej opisze film, który dostaniemy w weekend. Tymczasem, pozostawiam Was ze zdjęciami:

Czy było strasznie? NIE! Nie było strasznie nawet przez sekundę.
A może ja nie jestem jakaś szczególnie strachliwa? ;) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty? Co o tym myślisz?