poniedziałek, 20 października 2014

Change My Life czyli zróbmy sobie......:)

"Jaka byłaby jedna rzecz, którą byś zrobił/a gdybyś miał/a pewność, że się uda??"
Jedno z pytań autocoachingowych, które wymienił Tomek prowadząc jeden z modułów wczorajszego szkolenia. Znam to pytanie. Nie pierwszy raz je usłyszałam. Nie byłam wczoraj uczestnikiem, a przyglądałam się tylko jako najwierniejsza fanka, ledwo kontaktująca ze światem po całonocnej podróży. Słysząc je wczoraj, ocknęłam się lekko i bez namysłu wpadło mi do głowy: -Wiem co bym zrobiła! Spodziewacie się pewnie, że byłaby to podróż, ewentualnie może jakiś pomysł na super start-up, który skoro nie mógłby się nie udać, przynosiłby zacne zyski. Pewnie rok temu sama bym się tego spodziewała. Tym razem, nawet przez pół minuty żadna z tych myśli nie pojawiła mi się przed oczami. Bez cienia zawahania, z błogiego stanu lekkiego zamroczenia, wyrwała mnie odpowiedź: rodzinka. Gdybym miała obudzić się jutro i wybrać jedną rzecz, którą zrobię z gwarancją, że się uda, byłaby to rodzinka w komplecie składającym się z dzidziusia i jego taty, tworzących razem ze mną udane trio. 


Wróciłam do tej myśli od wczoraj nie raz. Zaczęłam łączyć ze sobą pewne kropki zmian w moim rozumowaniu, które zadziały się niezobowiązująco i (jak dotąd myślałam) niezależnie od siebie w tych tematach. I oto zdałam sobie sprawę, że kiedy zawsze mówiłam, że chciałabym mieć TYLKO córkę- od jakiegoś czasu jest mi to bez różnicy, w takim samym stopniu chciałabym mieć i córkę i syna i byłoby równie OK. Dla obu płci mam zresztą propozycje potencjalnych imion. Rok temu, mówiąc bardzo hipotetycznie, że "kieeeeedyś, jak będę mieć dzieci to urodzone tylko przez cesarskie cięcie- żadnych naturalnych porodów". To podejście również wyluzowało mi się już kilka miesięcy temu. Coraz częściej pojawia się we mnie chęć znalezienia  swojego miejsca na mapie, w którym mogłabym osiąść i do którego mogłabym wracać. Nagle odkryłam, że zmęczenie podróżami to nie samo zmęczenie ale chęć tworzenia domu jako podstawy. Myślenie "jak się nie uda to trudno" przemieniło się w "zróbmy wszystko żeby nam się razem udało". Dlatego mam coraz większe parcie na szukanie stabilniejszych rozwiązań i poszukiwanie kolejnych źródeł dochodów, żeby złożyły się na w miarę stałe zabezpieczenie i warunki. Myśl o wychowaniu małego człowieka coraz częściej budzi we mnie ekscytacje, gotowość do zmian i poświęcenia swojej uwagi czyjemuś dobru niż strach.  Dookoła pojawia się coraz więcej dzidziusiów, a wszystkie z nich wyglądają rozkoszniej niż te spotykane wcześniej.

Wszystkie kropki zaczęły się łączyć wczoraj w tej spontanicznej odpowiedzi. Oczywiście, póki nie znam swojego stałego adresu, nie rozpocznę pracy nad wydaniem na świat potomka. Niech myśl ta będzie więc gwiazdą przewodnią na mym horyzoncie i przyświeca dalszej pracy nad rozsądkiem na mych poplątanych ścieżkach. Biologia wyraźnie daje mi sygnał, że czas dojrzewać...Niech tak będzie! Czyżby na dobre doścignęła mnie dorosłość? 

3 komentarze:

  1. Życie to jedna wielka podróż podczas, której mamy wiele szalonych przygód autostopem, długich rejsów na morzu oraz wielkich wypraw po piękniejsze jutro. Czasem jednak warto zostać na chwilę w filmowej "Bezpiecznej przystani", by zobaczyć, że takie ciągłe gonienie za czymś ciekawym i nowym nie do końca jest tym czego szukamy bądź też jak piszesz sama biologia podpowiada nam, że w życiu mamy więcej ról do spełnienia. Dodatkowo otaczające nas środowisko, znajomi oraz lata które lecą sprzyjają pewnym zjawiskom, jak poszukiwanie stabilizacji, poważniejszym rozmowom, na które też ostatnie mnie naszło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) :) Haha! Oczami wyobraźni zobaczyłam jak nasi Panowie umawiają się już nie na Eurocash a na wyprawę na giełdę w poszukiwaniu rodzinnych aut :P

      Usuń
  2. Fajnie! I szczerze mówiąc czytając zapowiedź tego posta na blogu czułam jaka jest odpowiedź ;)

    OdpowiedzUsuń

A Ty? Co o tym myślisz?