Bieganie nie jedno ma imię. Często mówi się: "biegnę do pracy", "cały dzień biegałem po urzędach", "biegam z wywieszonym językiem" itd... Oznacza to zwykle nie mniej, nie więcej niż to, że spieszę się i nie jestem tym zachwycony. Bieganie przybrało jednak, dłuższy już czas temu, formę popularnego sportu miast, w których na wzór joggingu z amerykańskich filmów, coraz więcej osób zaczęło truchtem przemierzać ulicę aby być fit, wstać z kanapy, dobrze rozpocząć lub zakończyć dzień, zmęczyć się fizycznie i wyluzować psychicznie. Chwilę później pojawiły się u biegaczy smarphfonowe aplikacje rejestrujące dystans, tempo, trasę biegu, które upubliczniając na portalach społecznościowych wołały do wszystkich znajomych biegacza: 'Patrz ile przebiegłem- taki jestem runner! A Ty? Rusz się!'.
I się ruszyli. Bieganie stało się sportem kultowym. Każdy zna kogoś kto biega i wie, że nie jest to sport byle jaki. Biegają starsi i biegają młodsi. W mojej rodzinie biega kilka osób, w tym dwie po 50-tce zdobywając zacne noty w maratonach i półmaratonach. Da się? Da się.
Do biegania nie wystarcza już t-shirt i zwykłe trampki. Dziś z bieganiem łączy się styl i kultura. W miastach tworzą się społeczności, takie jak na przykład Biegam na Tarchominie, której jednym z członków jest mój kuzyn, skutecznie zachęcający innych do biegania (Kto z Warszawy niech sprawdza koniecznie!). Do grup należą zaawansowani biegacze i początkujący adepci, którzy mogą otrzymać w nich wiele podpowiedzi oraz ogromną dawkę motywacji wynikającej z umowy społecznej, że biegamy w każdym umówionym dniu tygodnia. Biegacze uśmiechają się do siebie i nie raz witają mijając się na przemierzanych ścieżkach.
Firmy sportowe prześcigają się w modowych trendach dostosowanych specjalnie do potrzeb biegaczy. Adidasy nie są już zwyklymi adidasami. Sama przez ponad miesiąc próbowałam kupić buty sportowe przedzierając się przez kategoryzację: do biegania, na siłownię, do chodzenia po ulicy- czyli styl, do treningu, do startów, do gry w piłkę, do fitnessu...Pojęcie zwykłych adidasów odeszło już do lamusa.
Fajna jest ta moda. Można się zmęczyć i dołączyć do life-stylowej społeczności. Można wrzucać fotki i chwalić się pokonywanymi dystansami. I nawet jeśli jest to początkowo największa motywacja to cóż w tym złego? Choć sama pałam większą miłością do mody na fitness, poza 3-ma fit-treningami w tygodniu, wkładam czasem moje Adidasy Cool Run i podejmuję biegowe wyzwanie, motywując tym samym do ruchu faceta mego. Jeśli moda na biegowe gadżety, liczniki Endomondo, foty na Inscie i kolorową stylówkę łączy się z ruchem i sprawia, że możemy być zdrowsi, aktywniejsi i szczęśliwsi- JESTEM NA TAK! I mam nadzieję, że moda na ruch nie odejdzie szybko w zapomnienie.
Aktywnego tygodnia!
Ka.
P.s. Kiedy biegacie? ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
A Ty? Co o tym myślisz?