środa, 28 października 2015

Jeśli Bóg istnieje....A jeśli to karma...

Jeśli Bóg istnieje, to jest raczej mało miłosierny. 
Jeśli to jednak karma.....She's a (really really) bitch. 


niedziela, 18 października 2015

"....ale niech mi dobry Pan pomoże"

W piątek miałam przerwać długie blogowe milczenie notką, w której chciałam ogłosić, że zaczyna się największa przygoda mojego życia. Notką odpalającą cykl niepublikowanych wpisów, które pisałam, tydzień po tygodniu, opowiadające o tym jak zmienia się moje życie i wszystko staje do góry nogami. Traktując tego bloga jak pamiętnik, którego od dłuższego czasu już nie promuje, co z założenia przyciąga tylko zainteresowanych, chciałam opowiedzieć Wam o tym, że będę mamą. Że chodzi za mną słodkie, którego nie jadłam zbyt wiele. Że śpię w dzień i że jestem straszliwie ciekawa wszystkiego co będzie dalej. Czekałam do piątku, trzymając się zasady, że nie można wykrzykiwać o tym całemu światu żeby nie zapeszać. Czekałam do drugiej wizyty u lekarza, który miał powiedzieć, że wszystko jest w porządku i można odpalać fajerwerki. 
Nieoczekiwanie, okazało się jednak, że jeszcze nie wiadomo czy będzie w porządku. Że zarodek małego człowieka, nie chciał się pokazać na zdjęciu i że zostało mu na to jeszcze tylko 1,5 tygodnia. Bo jeśli się wtedy nie pokaże, to znaczy, że z rozwijania się zrezygnował. 

Czekamy więc jak na szpilkach, podtrzymując wielką nadzieję. Wiadomość ta, była jak grom z jasnego nieba. I jeśli kiedykolwiek myślałam, że było mi smutno, to ostatni piątek był najsmutniejszym dniem w moim życiu. Nigdy nie czułam tak wielkiego strachu, tak wielkiego bezsensu i tak ogromnej bezradności. Nigdy przedtem nie było mi tak trudno wskrzesić nadziei, przyduszanej przez napady rozpaczy. Dopiero dziś, po przespanej nocy, podczas której przyśniło mi się kolejne badanie i monitor, na którym pojawiło się oczekiwane pozytywne zdjęcie, opanowałam trochę strach i staram się nie dopuszczać do siebie myśli, że może być inaczej. 

piątek, 25 września 2015

Jest taki dzień...

...kiedy w słowniku codziennym, na pierwszym miejscu pojawia się zwrot "dobro wyższe"- do tej pory nieznane i nie używane. Dzień, w którym panika miesza się z radością a całemu szeregowi znaków zapytania, występuje na przeciw armia uśmiechów z wypisanym na tarczy sloganem 'wszystko będzie dobrze".  Dzień, w którym hierarchia priorytetów ustawia się nagle w zupełnie nowej kolejności, która wydaje się być tak oczywista, mimo że wcześniej nieznana. 
Nagle 'JA' staje na drugim miejscu w kolejce, gotowe służyć a nie żądać. Dbanie o siebie jest oczywistością, wywołaną chęcią troski o kogoś innego a nie egocentryczną chęcią bicia własnych rekordów. To dzień, w którym odpowiedzialność z automatu wchodzi na pierwszy plan w asyście ogromnej mocy szepczącej 'dasz radę' z tyłu głowy.

To dzień jedyny w swoim rodzaju, którego nie sposób opisać słowami. 
Dzień, który stawia w nowym świetle wszystko. 

poniedziałek, 7 września 2015

Uciekałam. Tak wyszło. I co mam powiedzieć?



Uciekałam. Najpierw uciekłam do Gdańska. Później do Krakowa. Później na chwilę do Warszawy. Szukałam czegoś, do końca nie wiedząc czego. Szczęścia, akceptacji, odpowiedzi na nurtujące pytania, uzasadnień dla ludzkich zachowań, pobudek, pragnień. Ludzkich, a przede wszystkich moich. Buntowałam się przeciwko częściom życia, które zostawiałam za sobą i parłam na przód w nieznane. Nie rozumiejąc, nie odnajdując się czasami w obcych schematach, chcąc za wszelką cenę pokazać, że ta gonitwa w nieznane jest sensowna. I była, jak wszystko co się w życiu przydarza, o ile chcemy wyciągnąć z tego plusy. Wiele się nauczyłam. Wiele zobaczyłam. Wiele poznałam. Ale przede wszystkim poznałam wielowymiarową siebie, śmiejąc się co kilka miesięcy z siebie samej patrząc wstecz. 

środa, 19 sierpnia 2015

Seks jest ważny!

Koniec i kropka. Na tym mogłabym zakończyć. Seks jest wielowymiarowym zdarzeniem, bez którego człowiek nie może zdrowo istnieć. 

Seks jest popędem. Zwierzęcym odczuciem pożądania, którego jako jeden z gatunków ssaków nie unikniemy. Dojrzewając poznajemy to odczucie, które niezaspokojone może prowadzić nas w najlepszym wypadku do frustracji, w najgorszym do najdziwniejszych dewiacji. Całkowita wstrzemięźliwość nie jest zgodna z naturą człowieka i odbija się na zdrowiu fizycznym i psychicznym osoby długotrwale powstrzymującej się od rozładowania tego boskiego napięcia. Nie bez powodu, prowadząc regularne życie seksualne, jesteśmy bardziej zrelaksowani i chętni do działania. Nie bez powodu też, brak zaspokojenia, wywołuje w nas złość, smutek i napięcie. Niezależnie od tego jakie mamy na jego temat poglądy, brak seksu wpływa na nasz nastrój, poczucie własnej wartości, emocje, którymi w dużej części rządzą hormony. 


niedziela, 9 sierpnia 2015

Jestem Twoją opowieścią

Jestem opowieścią o tym co widzisz. Historią mówiącą o czym i w jaki sposób myślisz. Myślą nasyconą Twoim sposobem postrzegania świata. Ocenisz mnie miarą swoich przekonań i zobaczysz we mnie wszystko co zaprząta Ci głowę. Możesz widzieć we mnie romantyczne historie, jeśli Twoja dusza wierzy w cuda. Możesz zobaczyć skandale jeśli Twoje myśli przesiąknięte są założeniem, że ludzie z zasady mają złą wolę. Możesz zobaczyć pozytywne szaleństwo i spojrzeć na nie z podziwem gdy nie boisz się świata lub nazwać mnie wariatką pogrążoną w chaosie jeśli Twój punkt widzenia sprowadzać się musi do prostego równania, w którym dominuje ład i porządek. Każda Twoja myśl na mój temat jest opowieścią o Tobie. Tylko co ja mam z nią wspólnego? 
Ja w Tobie zobaczę siebie. Własne odbicie, które powie mi więcej o mnie. Jeśli mnie wkurzasz, pewnie mi czegoś brakuje. Jeśli Ci zazdroszczę, pewnie się czegoś boję. Jeśli zaświecą mi się oczy z myślą o Twojej opowieści, pewnie jesteśmy podobni.


Nigdy nie byłam za pan brat z plotkami. Zwykle dowiadywałam się o nich ostatnia i tak też zostało. W naturalny sposób, bardziej interesują mnie własne historie niż cudze. Jednak od pewnego czasu, świadomie, uczę się patrzeć na wszystko bez dokonywania oceny. Na innych i przede wszystkim na samą siebie. Bo co może z pozoru dziwić- o ile mój luz na temat cudzych historii jest przeogromny i mało co mnie dziwi a już na pewno mało co oburza, to głęboko, względem siebie bywam surowa, co pomogła mi odkryć specjalistka, grzebiąc we mnie pytaniami podczas jednego z naszych spotkań. Uczę się więc przyjmować wszystkich i siebie jako fakty. I żyje mi się łatwiej. Spokojniej, pewniej i bardziej szczerze zarazem bo wymagając od siebie mniejszej poprawności, pozwalam sobie na więcej szczerości. Nie mam z Twoją opowieścią nic wspólnego. Jestem tu gdzie chcę i jestem spokojna.




poniedziałek, 27 lipca 2015

W świecie Facebooka wszyscy jedzą sushi

No bo przecież nie mielone! Mielone są mało sexy, totalnie pase, nieeleganckie i oblane tłuszczem. A na Facebooku trzeba być fit. Jeśli już obiad w domu- to wyłącznie sałatka. Z krewetkami. W ostateczności, przejdą też kapary. Żadna mizeria i żadne kartofle! Bo jeszcze ktoś pomyśli, że nie mamy 60 złotych dziennie na sushi lunch, a nasz misternie budowany wizerunek młodego biznesmena pójdzie hen...czyli w pizdu!

środa, 15 lipca 2015

5 powodów, dla których wybieram Polskę PÓŁNOCNĄ

Trawa jest bardziej zielona tam gdzie nas nie ma. Pojeździłam, porównałam, pomieszkałam w różnych miejscach i już WIEM! Jestem dziewczyną z północy i to północ Polski miłować będę. Zjeżdżając nasz piękny kraj wzdłuż i wszerz stwierdziłam z pełnym przekonaniem, że są tylko dwie, najbliższe memu sercu lokalizacje. Pierwsza to Olsztyn, druga do Trójmiasto. Co takiego jest na północy czego południe może nam zazdrościć? 

Kraina Tysiąca Jezior. Zawsze gdy mówię, ze pochodzę z Olsztyna (a obecnie odpowiadam na to pytanie 3-4 razy w tygodniu), spotykam się z zachwytem "ooo byłem kiedyś na wakacjach na Mazurach (...) Daleko masz do jeziora?". Jak nakazuje lokalny patriotyzm, zawsze prostuję, że Olsztyn to Warmia. Jednak gdy pierwszy raz usłyszałam to pytanie, sama zdziwiłam się odpowiadając "To zależy do którego...właściwie mam 3 jeziora- każde w odległości do 3 km od domu". W tym momencie na twarz rozmówcy wstępuje zwykle rozmarzone 'woooow'. Na pytanie ile jezior jest na Warmii i Mazurach, nawet wujek Google nie chce udzielić szybkiej, jednoznacznej odpowiedzi. Ale wystarczy spojrzeć na mapę żeby zobaczyć, że ciężko przejechać z jednej miejscowości do drugiej, nie przemieszczając się między jeziorami. Zatem co mogę powiedzieć gdy Poznaniak mówi mi, że Malta jest piękna albo Krakus chce zabrać na plażę na Bagry? Zapraszam na Warmię i Mazury!

 

poniedziałek, 13 lipca 2015

Wyższe Wewnętrzne JA zna się na cudach!

Przeczucie, głos serca, intuicja...Niech każdy nazwie to tak jak uważa za najtrafniejsze. Mam na myśli ten głos, który bije się z rozsądkiem szepcząc z tyłu głowy, że 'coś jest nie tak' podczas gdy bardzo chcemy przytoczyć sobie sto logicznych argumentów świadczących o tym, że jest dobrze. To ten sam głos, który mówi 'wszystko jest dobrze. To jest to!' w chwilach, gdy na pozór to co nas otacza zdaje się być szalonym, nielogicznym bałaganem. Wewnętrzne JA często nie idzie w parze z logiką ale zawsze mówi głośniej.

piątek, 10 lipca 2015

5 KORPO-niemożliwych, których uczę się każdego dnia

W korpo znalazłam się bo chciałam. Nie musiałam i właściwie dalej nie muszę więc rzeczy, których się uczę są pewnie z goła inne niż przeciętnego korpoludka, z kredytem na głowie i brakiem innych alternatyw za plecami. Patrząc z punktu widzenia posiadania tego komfortu, wyciągam więc z korpo rzeczy, które wcześniej wydawały mi się niemożliwe: 

Po pierwsze: LUZU 
Absurdy i paradoksy zdarzają się na każdym kroku. Uczę się żyć z nimi, przechodzić obok nich ramię w ramię i za rękę, nie bulwersując się tematami, na które nie mam wpływu ani grama decyzyjności. Po prostu przyjmuję do wiadomości, w skrajnym niezrozumieniu biorę trzy głębokie wdechy i dzień toczy się dalej...

wtorek, 7 lipca 2015

Dalej wierzę w....CUDA! TaKiJaKi powrót blogowy

Zauważyliście lub też nie....Dawno mnie nie było.
Wiele się pozmieniało. Żyłam na 200% w realu i właściwie wcale nie brakowało mi blogowego szaleństwa aż do....Wielkiego Poniedziałku i środy dwa tygodnie temu. Napisałam w tych dniach dwie notki- na papierze, długopisem- jak w epoce kamienia łupanego. Pierwsza jest w kalendarzu, druga pojechała Pendolino razem z torbą zawierającą inne moje trenerskie zabawki. Została na pociągowej półce i zaginęła w drodze do punktu rzeczy znalezionych. A szkoda. Bo była o misji, przesłaniu, odrzuceniu zwiędłej otoczki pełnej bullshitu. Nie ma tego złego...może uratuje życie komuś kto będzie przeglądał pociągowe znalezisko. 
Wracając do sedna, chęć do pisania mi wróciła, tak samo jak wróciła mi chęć na życie nie tylko jedną piersią a dwiema- w pełni sprawnymi i niczego sobie. Ten blog nie jest komercyjnym dziełem. To raczej pamiętnik, który piszę bardziej dla siebie niż dla sprzedaży zacnych myśli. Zapiski te są więc ważne. Dla mnie są ważne- zwłaszcza gdy siadam i czytam stare wpisy. Dziwiąc się, że napisałam coś tak sensownego lub paląc się ze wstydu, że było to tak bardzo niedołężne. Sensowne czy niedołężne to i tak zawsze MOJE więc...wracam do wypróżniania głowy na klawiaturze.

Aktualizując życiorys w kilku zdaniach: 
Zaczęłam przygodę z korpo. Wyplątałam się z toksycznej relacji, w której dałam się nie raz potężnie oszukać- z czego zresztą się cieszę: karma dołożyła swoje trzy grosze w moją naukę pokory. Więcej mnie znów na północy niż południu. Myślę o przyszłości z uśmiechem i ciekawością bo to jak w szczegółach będzie wyglądało moje życie za rok jest ekscytującą niewiadomą. Żyję z tygodnia na tydzień i JESTEM SZCZĘŚLIWA. Po prostu. 

Jedno się nie zmieniło: 

A Wy? Jest tu jeszcze ktoś? Obiecuję w szybkim czasie nadrobić i podzielić się z Wami wylewiskiem potoku moich myśli, które skumulowały się przez trzy miesiące. Jednak lepiej by mi się pisało wiedząc, że ktoś tu jeszcze zagląda...Dajcie więc znać...Wierzycie jeszcze w cuda?


piątek, 6 marca 2015

Pogadaj ze sobą. I znajdź odpowiedź.


Co lubisz robić w życiu? 
Czy masz jakąś pasję? Hobby? Ulubioną formę spędzania wolnego czasu?
Co Ci one dają? Jakie uczucia przynoszą? Jakie wartości za nimi stoją?

Co chcesz osiągnąć?
Co chcesz zostawić po sobie na świecie?
Jakie masz marzenia?
Czym mógłbyś się zajmować nawet gdyby Ci za to nie płacono?

Jakie są Twoje atuty, które możesz wykorzystać w dokonaniu tego o czym marzysz? 
Jakie sukcesy odniosłeś w swoim życiu dotychczas? Z czego jesteś dumny?
Co ważnego się do tej pory wydarzyło i czego Cię to nauczyło?

środa, 4 marca 2015

W jakim ja państwie żyję? Instytucje kościelne w akcji...

W jakim ja państwie żyje? - to co obserwuję ostatnimi czasy, już mnie nie bawi. Zadziwia. Złości. Irytuje do tego stopnia, że zastanawiam się czasem czy nie wyjechać za granicę. Bynajmniej, nie po euro czy dolary, bo wierzę, że pracować można wszędzie a pieniądze są dla mnie skutkiem ubocznym tego, że robię co chcę, jak chcę i kiedy chcę w sposób, za który ktoś jest w stanie zapłacić. Myślę czy nie lepiej byłoby wyjechać bo uwiera mnie ta nasza narodowa hipokryzja. Powszechne wciskanie nosa w nie swoje sprawy, wydawanie osądów i rozgrzeszanie sąsiadów z grzechów, które skrywamy pod własnym dywanem. A najbardziej wkurza mnie straszenie Jezusem Chrystusem. Nie dlatego, że w Niego nie wierzę. Wierzę, że jest nad nami siła, która czuwa. Polski Kościół ma w moim odczuciu jednak niewiele wspólnego z miłosierdziem i szerzeniem dobra w jakiejkolwiek postaci. Nie twierdzę, że każdy ksiądz jest zły i wszyscy minęli się z powołaniem. Szefostwo jednak dba o czarny PR w najbardziej profesjonalnym wydaniu. 

"Widziałaś?"- spytała Karolina, pokazując mi fotkę billboardu z centrum Gdańska. Oczom uwierzyć nie chciałam. "KONKUBINAT TO GRZECH. Nie cudzołóż!" 
Źrodło: mmtrojmiasto.pl

piątek, 27 lutego 2015

Jestem feministką

Po prostu. 
Czas odkryć karty. 
Po wielu tygodniach szukania, kurczenia się w sobie, zachwiania poczucia własnych możliwości, zwątpienia- zabrałam się za autocoaching. Za zadawanie pytań. Za rozmowę ze sobą. I jak zwykle kiedy potrzebuję odbić się z poziomu mułu- zadziałało. Biegnąc przez wieczorne ulice Warszawy mieniącej się światłami, złapałam stan kontaktu ze sobą. Przypomniałam sobie o swojej misji, tym co chcę po sobie zostawić na świecie i co wraca do mnie jak bumerang za każdym razem kiedy zboczę ze ścieżki. Od 16 roku życia- choć wtedy jeszcze nieświadomie. Od dwóch lat z zasobem świadomego doświadczania i merytoryką potrzebną do zabrania głosu. 

piątek, 13 lutego 2015

Polaku! Nic Ci się nie należy

Polska jest krajem nadzwyczaj pięknym. Mamy morze, góry, jeziora, nizinne puszcze i wyżynne skały. Równowaga w przyrodzie musi być, więc w pakiecie na te ziemie zesłano masę prymitywów, abnegatów i specjalistów ds. głośnego krzyczenia i palenia opon. 
Nauczyciele, pielęgniarki, górnicy, rolnicy...Do niedawna myślałam, że postawa 'należy nam się' w imię czego spalimy opony i zablokujemy pół Warszawy to spadek po czasach PRL-u, z którego wyrośniemy wraz ze zmianą pokoleń. Niestety, kolejne dwie grupy krzyczące głośno zabiły we mnie tę nadzieję.


poniedziałek, 9 lutego 2015

Uczucia ZOŁZY

Dla jasności dalszych rozważań, ustalmy na wstępie kim jest zołza. Pamiętacie książkę Sherry Argov "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy?" - jeśli bywacie w Empiku, powinniście kojarzyć ją z walentynkowych wystawek, na które wraca co roku jak bumerang. Czytałam tę pozycję dobrych kilka lat temu, uważając ją za zbiór porad oczywistych. Jest jednak na tyle bezpośrednim stwierdzeniem pewnych faktów, że odniosę się do niej kilka razy w tym tekście. Kim jest więc przytoczona zołza?"Jeśli miła dziewczyna jest nadgorliwa, jej zachowanie mówi: „Nie mam wystarczająco dużo do zaoferowania, jestem do niczego”. Zołza przeciwnie, wysyła zupełnie inny komunikat: „Jestem kimś. Chcesz, bierz, nie chcesz, nie bierz”.

środa, 21 stycznia 2015

Cele na ten rok czyli...zaoram (prawie)wszystko


'Nie wiem czemu ja tak mam, ale jak już sobie wszystko poukładam i jest tak stabilnie, to mam ochotę zaorać wszystko (no...prawie) co zrobiłem i zrobić coś nowego." - napisał wczoraj na swoim fanpage'u Bartek Popiel, czym poprawił mi niesamowicie humor. Chwilę przed tym zanim zrobiłam Ratunkową Burakową, w momencie, w którym miałam zacząć się już zastanawiać czy lepszą opcją będzie skok z balkonu znajdującego się na 9 piętrze bloku czy może jednak położenie się na tory tramwajowe, na które jest doskonały widok z tego samego balkonu patrząc.

wtorek, 20 stycznia 2015

Ratunkowa burakowa

Niewielu wie i pewnie się nie spodziewa, że lubię gotować. Co więcej, uważam, że potrafię to robić i nie zdarzyło mi się wypuścić z kuchni niczego, czego nie dałoby się zjeść. No, może z wyjątkiem spaghetti aglio olio, które w dziedzictwie od nowiutki rupieć robię z zamkniętymi oczami, a w którym pewnego razu zdecydowanie przesadziłam z ilością papryczek piri-piri, co poskutkowało tym, że po połowie, nie byłam w stanie zjeść więcej palącego makaronu. 
Nie gotuję jednak często, a na pewno nie tak często jak bym chciała, głównie ze względu na ciągłe przemieszczanie się. Kiedy jednak usiądę dłużej w miejscu, w którym przechowuję swoje garnki i patelnie...nie wychodzę na obiady na miasto i ze zdecydowaną satysfakcją dbam o główny posiłek dnia.

czwartek, 15 stycznia 2015

wyĆWICZ w sobie to! - 5 powodów, dla ktorych warto

Po co ćwiczysz skoro jesteś taka chuda?  Pierwsza odpowiedź, która przychodzi mi zwykle do głowy kiedy słyszę to pytanie brzmi: "a po co Ty siedzisz na kanapie?". Odpowiedzi, których udzielam są na szczęście bardziej subtelne jednak może rzeczywiście warto odpowiedzieć na padające tak często pytanie szerzej.

sobota, 10 stycznia 2015

Do WOŚP-o sceptyków

Do WOŚP-o sceptyków. Bez słów będących wstępem, przechodzę do meritum.
Pierwszy raz wolontariuszką Wielkiej Orkiestry zostałam mając 14 lat. Przez kilka lat pracowałam przy organizacji finału w olsztyńskim Sztabie. Nieraz miałam przyjemność odwiedzić warszawską fundację i WIEM, że nie ma takiej możliwości aby jakakolwiek złotówka, która trafi do puszki olsztyńskiego wolontariusza nie trafiła do fundacji, a zaginęła w ściśle nieokreślonym "innym" miejscu gdzieś po drodze.


środa, 7 stycznia 2015

Tylko w górach i w łóżku...

1h50minut z pełnym plecakiem, po śniegu i ze śniegiem padającym prosto w twarz, ciągle wyżej. 1h28minut z tym samym plecakiem, w śniegu...tym razem w dół. W międzyczasie 20-minutowa przerwa na szarlotkę i prażony ser z żurawiną, który nie był wyprażony ani trochę. Kto szedłby 9,3km w jedną stronę, pod presją czasu, żeby tylko zjeść szarlotkę i rzucić okiem na widok, który jak na złość schował się za śniegową mgłą? 
Tam ludzie w śniegach giną! Tam pot i łzy i choroba po powrocie! Tam lawiny! Tam lód na drodze! Po co się tam pchać?!- słyszę za każdym razem, gdy oświadczam rodzicom, że znów jadę w góry i jeśli nie usłyszą nic w wiadomościach, to znaczy, że wszystko ok...A poza tym, dam czasem znać...jeśli zasięg pozwoli.