niedziela, 28 kwietnia 2019

Gdy miałam chaos w życiu, pragnęłam spokoju. Gdy mam spokój, tęsknię za chaosem.

     Gdy miałam chaos w życiu, pragnęłam spokoju. Gdy mam spokój, tęsknię za chaosem. Dawno już nie pisałam. Od 2 lat i 5 miesięcy tworzę Małemu Człowiekowi dom. Fajny dom. Taki z mamą i tatą, pełnym zestawem pociągów i aut Lego Duplo, codziennym nieporządkiem. i królikiem, który został mi na pamiątkę po jednym z ex i wtopił się w ten nasz ład i porządek. 

Od ponad 2,5 roku nie przespałam ani jednej całej nocy. ANI JEDNEJ. Czekając na samo-odstawienie, mały ssak wykorzystał ten czas do maksimum. Idąc dalej drogą wyliczania - od 2 lat 5 miesięcy i 2 dni nie spędziłam ani jednej nocy bez swojego dziecka - w domu i w podróżach. Przez 3 lata 1 miesiąc i 11 dni zdążyłam zapomnieć jak smakował Jack Daniels ze Spritem i prawdopodobnie przez tyle samo czasu nie byłam na żadnej imprezie dłużej niż do okolic północy. Włączając w to własne wesele, które spędziłam w większej części usypiając i uspokajając Małego Człowieka niż bawiąc się z gośćmi. 

Brzmi jak lament i pasmo nieszczęść ale tak nie jest. Bycie mamą to najpiękniejsze i najbardziej rozwojowe wydarzenie jakie może się w życiu przytrafić. Do całkiem niedawna ułożenie spokojnego żywotu Małego Człowieka w nurcie rodzicielstwa bliskości było priorytetem i świadomym wyborem, który leżał w zgodzie ze mną jak ulał. Po 2,5 roku, przebłyski pamięci zaczęły się  jednak odzywać i wypychać na powierzchnię tłumione przez cały ten długi okres czasu potrzeby. Moje. Własne. Realizowane w tym czasie głównie na polu zawodowym bo czytającym tego bloga wcześniej warto zaktualizować, że roczne obroty mojej firmy w porównaniu z epoką przedjulianową udało się zwiększyć 4-krotnie i skończyłam moje 273-stronnicowe dzieło zwane doktoratem. Jest więc intensywnie i bezsennie. I jestem zmęczona. 

     Odzywa się we mnie znów dusza chuliganki. Chęć przygód i beztroski. Konieczność wzięcia głębokiego wdechu szaleństwa. Z jednej strony lubię ten głos, z drugiej się go obawiam. Z moją skłonnością do ryzyka nie chciałabym aby chwile beztroski zamieniły się w spiralę kłopotów. Może 3 samotne dni w górach i 3 przespane noce załatwiłyby sprawę? Nie omieszkam sprawdzić w najbliższych miesiącach. Przypomnieć sobie jak można przeżyć weekend w Tatrach za 300 złotych śpiąc na podłodze w schronisku i wychylając z nieznajomymi wniesioną na własnych plecach wiśniówkę. Wejść na Kozi Wierch i bez zasięgu telefonu usiąść na brzegu Przedniego Stawu robiąc zupełnie NIC. Przypomnieć sobie siebie i znaleźć klucz do pogodzenia z tą nową. 
Myślicie, że w 3 dni da się porządnie stęsknić? Jeśli tak, to tego właśnie mi trzeba. 




Puenta niech będzie taka sama jak w dawnym wpisie, że tylko w górach i w łóżku…..
...Ten kto to poczuł, wie, że góry są wyzwaniem i uzależnieniem.
To pasja i ogromne emocje.
Ani jednego, ani drugiego nie da się wytłumaczyć.
Można je tylko poczuć.


I nadal wierzę w cuda. WYŁĄCZNIE!