piątek, 27 czerwca 2014

Pierwsza rzecz, która nie przychodzi mi zbyt łatwo

Pamiętacie notkę, którą napisałam w październiku będąc po drugich zajęciach moich studiów doktoranckich? Uśmiecham się dziś do niej szeroko.  

Dziś doszło do mnie, że dopełnienie mojego postanowienia i przejście tej całej drogi aż do obrony doktorskiej jest pierwszą rzeczą w moim życiu, która nie przychodzi mi zbyt łatwo. To dla mnie na prawdę trudne wyzwanie. Jednocześnie, za każdym razem kiedy stawiam kolejny drobny kroczek aby mu sprostać, jest on dla mnie wielką przyjemnością. Przyjemnością i dumą, że jestem o ten kolejny krok wyżej zamiast poddać się pod natłokiem rzeczy, które muszę poznać i wymagań, które muszę spełnić.


Kiedy dziś, przy końcu pierwszego roku wracam do tej notki, wiem, że nie taki diabeł straszny jak go wtedy namalowałam. Mimo że wymaga dużo więcej pracy niż spodziewałam się na początku.

Logika podpowiadałaby, że skoro nic na tej drodze nie przychodzi mi łatwo to chyba powinnam tego nie lubić?
Paradoksalnie, okazuje się, że stała się ona wyzwaniem innym niż wszystkie, uczącym pokory i jednocześnie w przesympatyczny sposób wzruszającym po każdym drobnym sukcesie.

Postanowiłam pracować nad tym ciężko.
Po tym roku wiem w jakim temacie chcę się specjalizować. Mam dość konkretny plan rozprawy. Wiem jak pisać kilkunastostronicowe artykuły naukowe i że jest to bardziej ciężkie rzemiosło niż literatura piękna. Byłam na konferencji naukowej. Przeszłam przez pierwszą procedurę publikacji i uruchomiłam dziś następną. Okazało się, że makroekonomia nie jest tak straszna i że jednak mogę mieć do powiedzenia coś w tematach z nią związanych. Mam dużo szczęścia będąc pod opieką przesympatycznej promotorki równie wszędobylskiej jak i ja i.....zaczęłam to lubić.

Nie mam zielonego pojęcia jak zdam za te 2-3 lata ustny egzamin z teorii ekonomii ale...Będę doktorem! I niech nie przychodzi mi to zbyt łatwo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

A Ty? Co o tym myślisz?